niedziela, 16 marca 2014

just unreal - 00 - prolog

Ssaa... Nie wiem, co mi odwaliło, że zaczęłam pisać to opko, które będzie swego rodzaju fanfickiem, chociaż jak ktoś czytał moje wcześniejsze fanficki, to wie, że raczej nie warto się spodziewać fajerwerków, to raczej coś bardzo oklepanego, fanki i idole, wiadomo jak się skończy, nie? ;p;p Chociaż osobiście nie wiem, co mi z tego wyjdzie, w sumie nawet  jeszcze nie wiem, o kim dokładnie to będzie z idoli, chociaż mam kilka osób na myśli :P Nie planuję tego robić długiego, max 10 rozdziałów, ale bardzo możliwe, że mniej. Mam nadzieję, że uda mi się dojść do końca, ale nie wiem, ja nie umiem pisać ff, a mój komputer chyba nie lubi, jak mimo wszystko próbuję, bo wczoraj usunął mi całe 2 strony rozdziału, normalnie myślałam, że coś komuś zrobię. W każdym razie kończę marudzić, chociaż to akurat wychodzi mi bardzo dobrze i zapraszam do zapoznania się z zapowiedzią, bo prawdziwa historia zaczyna się dopiero w następnym rozdziale ;p;p





- Ana -

Nudziło mnie to już. To, że nie potrafiły ostatnio rozmawiać o niczym innym tylko o chłopakach.  Obie nieszczęśliwie zakochane, chociaż jak dla mnie to nie była miłość, a zwykłe zauroczenie. Którego i tak nie rozumiałam, bo moim zdaniem ich obiekty westchnień nie prezentowały się jakoś wybitnie dobrze. No, ale miłość ślepa jest, ponoć, nie wiem, nigdy się nie zakochałam, nawet raz. W przeciwieństwie do moich towarzyszek, które obiekty westchnień zmieniały regularnie i za każdym razem twierdziły, że to miłość. Tak szczerze, to nie wiem, czemu się z nimi zadawałam.

Znudzona łyknęłam stojącego przede mną drinka, udając, że cały czas ich słucham, a tak naprawdę rozglądając się po klubie, w którym siedziałyśmy, w poszukiwaniu kogoś, na kim mogłabym skupić swoją uwagę. Niestety nikt nie rzucił mi się w oczy, jak zwykle zresztą. Wszyscy byli tacy sami. Przynajmniej z daleka. Tak samo mało atrakcyjni, a mimo to zbyt pewni siebie. Lub po prostu pijani. Nie miałam ochotę na bliższy kontakt z żadnym z nich. Zresztą nikt też nie zabiegał o moje towarzystwo, też jak zawsze. Moje koleżanki często były proszone do tańca, ja zawsze siedziałam lub tańczyłam sama. Widocznie też nie byłam wystarczająco atrakcyjna. A to pech.

Przygryzłam słomkę, wykrzywiając usta w niezbyt przyjaznym pół uśmiechu, gdy w którymś momencie mój wzrok skrzyżował się ze wzrokiem chłopaka... właściwie to mężczyzny, siedzącego przy barze i również rozglądającego się dookoła. Nie był przystojny, zdecydowanie nie, mógł mieć coś koło trzydziestki, może nawet więcej, ubrany był w zwykły strój, jakieś dżinsy i czarny t-shirt, a uśmiech na jego twarzy wydawał mi się dość niepewny, jakby zastanawiał się, co tu do diabła robi. W sumie dobre pytanie. Nie wiem, czemu skupiłam na nim uwagę na dłużej, może dlatego, że też na mnie patrzył, a ja nie chciałam odwrócić wzroku pierwsza. Nagle skinął mi głową, a ja odruchowo zrobiłam to samo, dopiero po fakcie to sobie uświadamiając. Nie wiem, czy odebrał to jako jakiś znak czy coś, ale po chwili zobaczyłam, jak wstaje od baru i kieruje się w naszą stronę. Cholera.

Nie wiem, czego się spodziewałam, nie wyglądał, jakby chciał poprosić którąś z nas do tańca, ale nie miałam żadnego pomysłu, o co innego mogłoby mu chodzić. Gdy podszedł do naszego stolika i grzecznie spytał, czy może się przysiąść, zamiast odpowiedzieć, wzrokiem spytałam "po co?". Chyba uznał to za zgodę. Moje towarzyszki zauważyły go chyba dopiero wtedy, gdy usiadł na wolnym krześle między mną a jedną z nich. A gdy już uświadomiły sobie jego obecność, urwały rozmowę w pół zdania, po czym podobnie jak ja spojrzały na nieznajomego z pytaniem w oczach.

- Właściwie to... - zaczął chyba trochę speszony naszymi natarczywymi spojrzeniami. - Chciałbym wam coś zaproponować.

- Nie jesteśmy zainteresowane - odpowiedziałam od razu, nawet specjalnie nie zastanawiając się nad tym, co mógł nam chcieć zaproponować. Cokolwiek by to nie było, przynajmniej ja nie byłam zainteresowana.

- Nie mogłybyście chociaż posłuchać, o co chodzi? - mężczyzna westchnął, rzucając mi krótkie spojrzenie. - Myślę, że mogłoby się wam spodobać.

Popatrzyłyśmy z dziewczynami po sobie, widziałam, że były ciekawe, ja w sumie też, trochę, facet nie wyglądał na takiego, który mógłby nam zaproponować coś niemoralnego. Ale właściwie co innego można zaproponować dziewczynom w nocnym klubie? No, chyba nie pracę w McDonaldzie.

Zanim zdążyłyśmy odpowiedzieć, wyciągnął skądś i położył przed nami papierowe prostokąty. Wizytówki. Niepewnie wzięłam do ręki tą, która leżała przede mną. Przeczytałam imię i nazwisko, a po chwili zerknęłam na nazwę firmy i zaskoczona zamrugałam dwa razy, by sprawdzić, czy na pewno mi się nie przywidziało. Ale nie, nazwa wciąż tam była. Właściwie nie wiem, czy można to było nazwać firmą, chociaż pewnie w jakimś sensie nią była. Ale ogólnie to ja zdecydowanie przypisywałam jej po prostu nazwę stacji telewizyjnej, stacji, która emitowała prawie wszystkie programy z idolami, które tak lubiłam oglądać, gdy czasem siedziałam wieczorami w domu. Na wizytówce nie znalazłam nazwy pełnionej przez mężczyznę funkcji, jedynie dane kontaktowe. To musiała być jakaś ściema.

Mimo wszystko podniosłam wzrok znad świstka papieru, gdy tylko skończyłam czytać, a moje towarzyszki zrobiły to samo.

- Chodzi o to, że ma powstać nowy program, z udziałem idoli i fanek, i jak was zobaczyłem, to pomyślałem, że byście się nadały - wyjaśnił naprędce, jakby się bał, że wygonimy go, zanim zdąży to zrobić.

- Nadały pod jakim względem? - parsknęłam sarkastycznie, nie wyobrażałam sobie tego.

- No... - zaciął się na chwilę, jakby szukając w głowie odpowiednich argumentów. - Po prostu takie przeczucie, sam nie wiem.

- Przeczucie... - powtórzyłam przewracając oczami.

- Na czym miałby polegać ten program? - zapytała jedna z moich towarzyszek, Mika, chyba najładniejsza z nas, wysoka i szczupła farbowana blondynka, której czarne oczy zaświeciły z zainteresowaniem.

Wytłumaczył nam. Wszystko. Dokładnie. Wyjaśnił cały koncept programu oraz to, na czym miałaby polegać rola każdej z nas. Im dłużej mówił, tym oczy Miki świeciły coraz bardziej i wiedziałam, że nie uda mi się jej powstrzymać od wzięcia udziału w tym szaleństwie. Zresztą moja druga koleżanka, ścięta na krótko, drobna, czarnowłosa Taeyah, również wyglądała na mocno zainteresowaną tą ofertą. Ja byłam sceptyczna. Nie, żeby mi się nie podobało czy coś. Podobało mi się. Bardzo. Za bardzo. Jak coś wydaje się takie cudowne, to musi tkwić w tym jakiś haczyk. Próbowałam go znaleźć, ale na razie żadnego nie widziałam.

- Wchodzimy w to! - krzyknęła radośnie Mika, gdy tylko mężczyzna skończył mówić.

Nim zdążyłam zaprotestować, kopnęła mnie pod stołem. Spojrzałam na nią z wyrzutem, a ona wzrokiem powiedziała mi, że mam siedzieć cicho i że pogadamy później.

- Świetnie! - ucieszył się nieznajomy, którego imię teoretycznie znałam z wizytówki, ale już zdążyłam zapomnieć. - Przyjdźcie jutro pod ten adres około 10, żeby podpisać kontrakt.

- Nie możemy o 10, mamy zajęcia - uśmiechnęłam się niewinnie, za co znowu dostałam kopa pod stołem od Miki.

- Cóż... - zaciął się na chwilę. - O której kończycie zajęcia?

- Ja o 16 - powiedziałam, patrząc pytająco na dziewczyny. Studiowałyśmy gdzie indziej, ale wydawało mi się, że kończymy zajęcia mniej więcej w tym samym czasie. Pokiwały głowami.

- W takim razie przyjdźcie o 17, poczekam na was - powiedział po chwili zastanowienia.

- Zgoda - Mika uśmiechnęła się promiennie, a ja nie wiedziałam, czy powinnam zrobić to samo.

- W takim razie do jutra - skinął nam jeszcze głową mężczyzna, po czym wstał od stołu i skierował się w kierunku wyjścia. Najwyraźniej znalazł już to, po co tutaj przyszedł.

- Coś mi tu śmierdzi - mruknęłam, dopijając swojego drinka, w którym stopił się już prawie cały lód.

- Ale ty marudzisz - Mika wyglądała, jakby chciała porządnie walnąć mnie w głowę.

- Zostaw ją, jak zobaczy przed sobą swojego biasa, to przestanie - roześmiała się Taeyah, również dopijając swojego drinka. - Idziemy potańczyć? Noc jest jeszcze młoda....

Nim zdążyłam zareagować, poczułam jak ciągnie mnie na parkiet. Cieszyłam się, że nie ciągnęły rozmowy, bałam się, że mogłybyśmy wejść na bardzo niepewny grunt, przynajmniej dla mnie. Bo to wcale nieprawda, że nigdy się nie zakochałam. Zakochałam się, dawno temu. Ale nie w zwykłym chłopaku. W idolu. Dlatego zawsze traktowałam to zauroczenie jak zwykłe marzenie i nie roztrząsałam wszystkich "co by było gdyby" jak robiły to one każdego dnia. Ale teraz mogłam go spotkać. I sen mógł się spełnić. Lub okazać się koszmarem. I w sumie obie te opcje tak samo mnie przerażały....

2 komentarze:

  1. Krrrróóóóóóóóótkieeeeee.... To po pierwsze xD

    A po drugie, to ubawiła mnie rozmowa wewnętrzna Any z początku xDD Widać facet nie nadawał na tych samych falach co ona xD

    I w ogóle podoba mi się pomysł z tym programem i jestem ciekawa jak to dalej poprowadzisz. I jak Ana zareaguje jak spotka swojego ukochanego idola. Bo że spotka w to nie wątpię xDD

    I na ostatek chciałabym jeszcze powiedzieć, że zazdroszczę jej cela w kopaniu pod stołem... Ja zawsze kopię kogoś innego niż zamierzałam, choćby nie wiem jak dobrze to wymierzyła xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. (Key)

    Oczywiście mam wrażenie, że piszesz o sobie, ale to normalne. :P i oczywiście nie wiadomo, o kogo chodzi, no weź xD ja chcę wiedzieć, co, więc lepiej pisz pierwszy rozdział i mnie tu nie trolluj, bo od trollowania to jest ktoś inny. xD

    No, a tak w ogóle, Ana to serio... takie mało optymistyczne stworzenie. Chociaż też bym się zdziwiła, jakby do mnie jakiś facet w klubie podszedł, mimo wszystko to dość podejrzane. xD Na szczęście tutaj miały szczęście, naprawdę duże szczęście, i radzę im je wykorzystać, szczególnie Anie, bo za siebie nie ręczę. xD I nawet nie masz pojęcia, jak bardzo jestem ciekawa tych idoli, znaczy się wiesz, sama rozumiesz... &robi oczy kota ze Shreka*

    (Minho)

    OdpowiedzUsuń