- Taeyah -
Gdy go
zobaczyłam, spuściłam głowę i udałam, że czytam notatki, które trzymałam w
dłoniach. Że czytam je bardzo bardzo uważnie, na tyle, by cały świat wokół
zniknął, a właściwie, żebym to ja zniknęła, żeby mnie ten zeszyt pochłonął czy
coś. Żeby tylko on mnie nie zobaczył.
Niestety
moje modlitwy nie zostały wysłuchane, jak zawsze zresztą. Chociaż może
częściowo zostały, bo on by mnie pewnie nie zauważył, gdyby jego dziewczyna nie
zauważyła mnie pierwsza. Krzyknęła do mnie, zawołała mnie po imieniu. Udawałam,
że nie słyszę, ale wołała dalej i w końcu musiałam zareagować. Podniosłam głowę
i uśmiechnęłam się, machając do nich wesoło. Ładnie razem wyglądali, naprawdę
ładnie. Ze mną by tak ładnie
nie wyglądał...
- Cześć,
mała, uczysz się? - spytał, podchodząc bliżej mnie.
- Mm -
przytaknęłam tylko, nie przestając się uśmiechnąć. - Mam kolokwium w przyszłym
tygodniu.
- Serio? Drugi tydzień i już
kolokwium? Nieźle... - pokręcił głową z niedowierzaniem,
- To my ci
nie przeszkadzamy w takim razie. Hwaiting, Taeyah! - uśmiechnęła się do mnie
jego dziewczyna, gestem pokazując, że mnie wspiera. W sumie lubiłam ją. Tylko
jedno mi przeszkadzało, że była jego dziewczyną. Gdyby nie to, może nawet
mogłybyśmy się zaprzyjaźnić.
- Dam z
siebie wszystko - obiecałam, odwzajemniając uśmiech.
- No, moja
krew - podszedł do mnie poczochrał mi włosy, jak młodszej siostrze.
Tym dla
niego byłam. Młodszą siostrą. Niczym więcej. Nigdy nie mogłam liczyć na więcej.
Patrzyłam,
jak odchodzą, trzymając się za ręce. Cały czas się uśmiechałam, nawet gdy już
dawno zniknęli mi z oczu.
- Są wybierani
przypadkowo, prawda? - spytałam, gdy usłyszałam, że ktoś do mnie podszedł.
Wiedziałam, że to Mika, używała dość charakterystycznych perfum. - Ci idole?
- Tak
powiedzieli - potwierdziła moja przyjaciółka, chociaż tak naprawdę nie
potrzebowałam potwierdzenia.
Pamiętałam
każde słowo wypowiedziane zarówno pierwszego wieczoru, gdy nieznany mężczyzna
złożył nam dziwną propozycję, jak i następnego dnia, gdy podpisywałyśmy
kontrakt. Od tamtego czasu minął tydzień i dziś miały rozpocząć się nagrania.
Dziś wieczorem dowiemy się, z kim będziemy musiały pracować, dziś wieczorem
poznamy kogoś, kto zwykle jest poza naszym zasięgiem. Dziś wieczorem zdarzy się
coś, co nigdy nie miało się zdarzyć.
- Czuję,
że dziś wieczorem spotkam swoje przeznaczenie - uśmiechnęłam się, dopiero teraz
patrząc na moją towarzyszkę. - Idziemy? Ana będzie się niecierpliwić...
- Mika -
Mimo że spotkania z idolami miały
wyglądać na przypadkowe, to i tak profesjonalni styliści poświęcili sporo czasu
na to, byśmy wyglądały jak boginie. Chociaż tym razem było to nawet zrozumiałe,
akcja pierwszego odcinka miała się dziać w klubie nocnym, a my musiałyśmy
wyglądać na tyle pięknie, by zwrócić ich uwagę mimo tylu innych pięknych
dziewczyn dookoła. Ale ponoć za każdym następnym razem też miało tak być, będą
charakteryzować nas tak, by pasowało to do sytuacji w jakiej się znajdziemy,
trochę jak w dramie, w pewnym sensie czułam się jak aktorka. Gdy mnie
przebierali i malowali, nie mogłam spojrzeć w lustro. Dopiero gdy skończyli,
postawili mnie przed nim, a ja zdziwiłam się, widząc dziewczynę, która przede
mną stała. To byłam ja, ale jakby nie ja. Bardziej moja siostra bliźniaczka,
która patrzyła na świat zbyt dużymi oczami dużej, ale wciąż niewinnej
dziewczynki, ubrana w zwiewną i miejscami prześwitującą błękitną bluzkę, za
którą dałabym się pokroić, żeby mieć ją na własność i w dżinsową spódniczkę
mini. I w szpilki, za które też oddałabym całą moją miesięczną wypłatę, chociaż
podejrzewałam, że kosztowały więcej. Błagam, niech mi pozwolą zatrzymać te
ciuchy po nagraniach, zamiast obiecanej zapłaty za wykorzystanie wizerunku,
chcę te ciuchy, więcej mi nie trzeba, serio... Przygryzłam wargę, a dziewczyna
w lustrze spojrzała na mnie z zaciekawieniem. Zaskakiwało mnie to, jak mało
makijażu miała na twarzy i jak dobrze to mimo wszystko wyglądało. Chyba sama
zacznę się ograniczać tylko do odrobiny cienia na powieki i tuszu do rzęs.
Zdawało się, że reszta kosmetyków, których zwykle używałam, była jednak
totalnie zbędna.
Kiedy skończyłam się nacieszać
widokiem mojej pięknej siostry bliźniaczki, spojrzałam w miejsce, gdzie moje
przyjaciółki również podziwiały swoje odbicia. Już i tak duże oczy Taeyah
podkreślone eyelinerem wydawały się jeszcze większe, a krwistoczerwona szminka
oraz bardzo niesymetrycznie szyta czerwono-czarna sukienka nadawały jej dość
niecodziennego wyglądu. Nasza mała dziewczynka, która zwykle starała się nie
rzucać w oczy, dzisiaj zdecydowanie najbardziej przyciągała wzrok. Do tego
czarne szpilki dodawały jej centymetrów, których zwykle jej brakowało, ale
zastanawiałam się, czy da radę w nich chodzić, zwykle nie nosiła tak wysokich
butów.
Ja chyba miałam sprawiać wrażenie
grzecznej dziewczynki, a Taeyah wyglądała dziś po prostu gorąco i seksownie.
Miałam wrażenie, że pozamieniałyśmy sie trochę rolami, ze narzucono nam trochę,
kim mamy być, chociaż w zasadzie już na początku nas ostrzegli, że tak będzie.
Mimo wszystko, uświadomiłam to sobie dopiero teraz.
Najbardziej do siebie podobna
była Ana. Obcisłe dżinsy i gładki czarny top podkreślały jej szczupłą sylwetkę,
a ponieważ jej strój sam w sobie nie był zbyt widowiskowy, w oczy znacznie
bardziej rzucał się prosty acz stylowy srebrny wisior w kształcie gwiazdy. Na jej
nadgarstku błyszczała delikatna srebrna bransoletka, a na jej ramieniu henną
wytatuowano kilka gwiazd, między którymi widniały ozdobnym pismem napisane
słowa "....twinkle twinkle little star...". Jej oczy również były
podkreślone, ale lekko, zresztą cały jej makijaż był nałożony profesjonalnie,
ale i tak sprawiał wrażenie raczej takiego codziennego, a nie takiego na
imprezę. W sumie był bardzo podobny do tego, w którym widziałam ją zazwyczaj,
no, może poza tym tatuażem.
- Gotowe? - jakaś kobieta ze
staffu stanęła w drzwiach, patrząc po twarzach dziewczyn pytająco. Wszystkie
pokiwałyśmy głowami. Wszystkie znaczy nie tylko my trzy, ale również inne
dziewczyny, których nie znałyśmy, ale chyba też miały wystąpić w programie. Nie
liczyłam dokładnie, ale byłam pewna, że razem było nas przynajmniej dziesięć. A
jeśli to prawda, że z każdego boysbandu tylko jeden chłopak był w programie, to
nie wiem, ile fandomów chcieli przyciągnąć przed telewizor, naprawdę.
Nie miałam jednak czasu, by się
nad tym zastanawiać, bo byłyśmy jednymi z pierwszych, które miały się pojawić
na miejscu nagrań. Chociaż bolało mnie trochę to, że wpuszczali nas oddzielnie,
bo pewniej bym się czuła, mając Taeyah przy sobie. Zresztą Anę też, ale z nią
nie byłam tak blisko jak z naszą kruszynką. Zresztą czułam, że ona też tak się
czuła, bo wychodząc rzuciła mi jeszcze spojrzenie, pytające, czemu nie idę z
nią. Rozłożyłam bezradnie ręce, patrząc, jak znika za drzwiami. W ostatniej
chwili jakaś stylistka zaczęła mi jeszcze poprawiać włosy, więc po chwili i Ana
zniknęła mi z oczu, nie mam pojęcia kiedy i gdzie. Dopiero po kilkunastu
minutach ktoś zawołał też mnie i wskazał wejście do klubu, którego nie znałam,
ale wyglądał na bardzo drogi, na taki, w którym autentycznie bawią się idole.
W pierwszej chwili oślepiły mnie
kolorowe światła i ogłuszyła zbyt głośna muzyka, ale gdy tylko moje zmysły
przyzwyczaiły się do panujących warunków, zaczęłam rozglądać się za
dziewczynami. Nigdzie nie widziałam Taeyah, jednak dość szybko zauważyłam Anę
siedzącą przy barze i popijającą jakiegoś drinka, swoim zwyczajem obserwując
przy tym parkiet. Podeszłam do niej.
- Widziałaś gdzieś Taeyah? -
spytałam, siadając na stołku obok niej.
W odpowiedzi Ana skinęła głową w
stronę tańczących, a gdy spojrzałam w tamtą stronę również dość szybko
zauważyłam moją przyjaciółkę poruszającą się w rytm muzyki. Przez moment
chciałam wstać i podejść do niej, ale w ostatniej chwili zorientowałam się, że
nie jest sama. Tańczyła z kimś, z jakimś chłopakiem, którego nie znałam. A
raczej znałam z widzenia, z jakichś programów telewizyjnych, ale kompletnie nie
potrafiłam skojarzyć jego imienia ani nic. W pobliżu dostrzegłam kamerzystę
śledzącego każdy ich ruch. Uznałam, że na razie lepiej tam nie podchodzić.
- Jak nie ona - skomentowała Ana,
przygryzając słomkę.
- Yhm - przyznałam, przez chwilę
przyglądając się tańczącej parze, ale po chwili odwróciłam wzrok. - A ty
jeszcze sama?
- Z tobą - odpowiedziała,
uśmiechając się dziwnie, nie rozumiałam jej, nigdy jej nie rozumiałam.
Przez chwilę w milczeniu
studiowałam kartę drinków, też chciałam się czegoś napić. Nim jednak zdążyłam
się na coś zdecydować, barman postawił przede mną szklankę z bardzo dobrze
wyglądającym napojem, którego na pewno nie zamawiałam, Ana chyba też nie.
Spojrzałam na barmana pytająco, a on w odpowiedzi popatrzył znacząco gdzieś na
prawo ode mnie. Podążyłam wzrokiem za jego spojrzeniem i po chwili dostrzegłam
chłopaka, który uśmiechał się do mnie, podnosząc szklankę z tym samym napojem,
jakby chciał wznieść ze mną toast. Odruchowo odwzajemniłam gest i dopiero wtedy
uświadomiłam sobie, że chyba nie powinnam tego robić.
Bo doskonale wiedziałam, kim jest
ten chłopak, znałam tą twarz doskonale, z miliona teledysków, programów, zdjęć
w magazynach. Znałam go bardzo dobrze, ponieważ moja dobra koleżanka go
uwielbiała, była w nim po uszy zakochana, w sposób, w jaki tylko fanka może
zakochać się w idolu. I ta właśnie koleżanka siedziała teraz obok mnie i
doskonale widziała, jak zachęcony moją odpowiedzią chłopak wstaje i rusza w
naszą stronę. Spanikowana spojrzałam na nią w poszukiwaniu jakiejś podpowiedzi,
jak mogłabym go spławić czy coś. Nie pomogła mi.
- Baw się dobrze - rzuciła,
uśmiechając się zachęcająco, po czym zwyczajnie wstała i zniknęła gdzieś w
tłumie, zostawiając na barze niedopitego drinka i pozwalając mi na spokojnie
podrywać jej biasa. Nie rozumiałam jej, naprawdę jej nie rozumiałam.
-Ana-
Gdy zostawiłam Mikę z chłopakiem,
wyszłam na zewnątrz, nie mogłam zostać w klubie, dusiłam się w nim. Właściwie
sama nie wiedziałam, co czułam przez to, co przed chwilą się stało. Przez
ostatni tydzień miałam nadzieję, że to właśnie on będzie moim partnerem w tym
programie, jednak okazało się, że to wcale nie on jest mi przeznaczony, a ja jestem po
prostu głupia. W sumie nic nowego.
Odetchnęłam ciężko i podniosłam
oczy ku niebu, by powstrzymać łzy napływające mi do oczu. Nie byliśmy w
centrum, raczej na obrzeżach miasta, więc na niebie można było nawet dostrzec
jakieś gwiazdy. Dawno ich nie widziałam, piękny widok.
- Piękną mamy dzisiaj noc. - usłyszałam
nagle gdzieś zza siebie.
- Prawda - mruknęłam, nie
odwracając się za siebie, już po głosie rozpoznałam, kto do mnie mówił,
zastanawiałam się, czy to on miał być moim partnerem w tym programie czy to
zwykły przypadek, że na niego wpadłam.
- Naprawdę mamy dzisiejszej nocy
piękne niebo. - zaczął, po czym dodał odwracając się moją w stronę - Ale
jeszcze piękniej wygląda odbite w twoich oczach.
- Skąd wiesz, jak jeszcze na
ciebie nie spojrzałam? - spytałam, nieco rozbawiona, dalej spoglądając w niebo,
wiedziałam, że gdy spuszczę wzrok, zobaczy mgłę w moich oczach, a nie chciałam,
by spytał, czemu płaczę. - Może w moich oczach czai się tylko czyste zło, co
wtedy?
- Nie musisz na mnie patrzeć, bym
widział twoje oczy. - w jego głosie też słychać było nutkę wesołości - Zresztą
gdybyś na mnie spojrzała, widziałbym tylko swoje odbicie.
- Zabrzmiało narcystycznie -
stwierdziłam, czując, że łzy w moich oczach wysychają jeszcze przed tym nim
zdążyły spłynąć. - Moje oczy to nie lustro.
- Cóż, takie są prawa fizyki, ale
w sumie nie mogę się z tobą spierać, bo do tej pory jeszcze na mnie nie
spojrzałaś, więc nie mogę tego wiedzieć. - stwierdził, a ja na krótką chwilę
zapomniałam, dlaczego wyszłam z klubu. Na nagraniach średnio za nim
przepadałam, ale teraz chciałam się uśmiechać, gdy z nim rozmawiałam. - Widzę
przecież, że jesteś wyjątkowa, więc może i prawa fizyki nie mają na tobie
zastosowania.
- Kto wie? - roześmiałam się,
dalej nie odwracając wzroku od rozgwieżdżonego nieba. - Ale jeśli na ciebie nie
spojrzę, to chyba się nie przekonamy, co?
- Raczej nie. - zgodził się ze
mną - Ale czy to nie byłoby wspaniałe znaleźć jakiś dowód przeciwko wciskanym
nam od dzieciństwa teoriom?
Nie wiedząc, co na to
odpowiedzieć, po prostu roześmiałam się, może odrobinę sztucznie, ale kamera,
którą dostrzegłam niedaleko przede mną dość mocno mnie peszyła. Dlatego też
przez chwilę jeszcze udawałam, że wpatruję się w niebo, nim w końcu spuściłam
wzrok i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Więc? Co widzisz? - zapytałam,
w sumie bardzo ciekawa odpowiedzi.
- Dwa niebieskie diamenty za
szarą mgłą, w których kryje się dusza zagubionej dziewczyny. - odpowiedział,
uśmiechając się przy tym lekko.
- Tego jeszcze nie słyszałam -
przyznałam, chociaż wiedziałam, że póki kamera na nas patrzy, nie mogę traktować jego słów całkiem serio. - Naprawdę wyglądam na taką zagubioną?
- Ty, nie. Widać od lat ćwiczyłaś
ukrywanie przed ludźmi swych prawdziwych uczuć, jeśli nie jesteś ich
stuprocentowo pewna. Ale oczy nie kłamią, wiesz? Z oczu można wyczytać wszystko
jeśli tylko się chce.
- Oczy to zwierciadła duszy, tak
mówią. Niebezpiecznie jest patrzeć w nie zbyt długo, bo w każdej duszy czają
się jakieś cienie. Lepiej, gdy się ich nie widzi - odpowiedziałam, nim zdążyłam
ugryźć się w język.
- Skoro w każdej z duszy jest
cień, to znaczy, że gdzieś w nich musi być światło. Bez światła nie może być
cienia - odpowiedział, zgrabnie dopasowując się do mojego filozoficznego tonu.
- Im więcej światła, tym głębszy
cień - pociągnęłam wątek, sama nie wiem po co. - Dlatego mówi się, że ludzie,
którzy za dnia błyszczą, w nocy często płaczą...
- A ty do jakiego typu ludzi
należysz? - spytał.
- Do tych, którzy za dnia są
cieniem, za to mają najpiękniejsze sny - uśmiechnęłam się, spoglądając znów ku
niebu i wyciągając rękę w geście, jakbym chciała złapać spadającą gwiazdę. -
Nierealne, ale najpiękniejsze...
- Ale wiesz o tym, że
najpiękniejsze z najpiękniejszych snów, tworzy się we dwoje? - zadał to
pytanie, choć ton sugerował, że cokolwiek nie powiem, on już zna odpowiedź.
- Też tak słyszałam -
odpowiedziałam spokojnie, na chwilę zapominając o obserwującej nas cały czas
kamerze. - Albo że najpiękniejsze sny to te na jawie...
- Zawsze można takie stworzyć. -
stwierdził chłopak, a ja znów poczułam na sobie jego wzrok, co znowu trochę
mnie speszyło
Zaczęłam przeczesywać dłonią
włosy, jak to zawsze robiłam, gdy nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Rozsądek
podpowiadał, że powinnam się wycofać, jednak zbyt bardzo podobała mi się ta
gra, by teraz tak po prostu ją przerwać. Poza tym te kamery, w końcu kontrakt,
który podpisałam przewidywał, że da widzom jakąś rozrywkę, a odrzucając zaloty
chłopaka nie byłam w stanie zyskać kompletnie nic. Uśmiechnęłam się więc tylko
do własnych myśli, a po chwili odwróciłam się do niego.
- Zabrzmiało jak propozycja -
rzuciłam trochę zaczepnie, lubiłam używać tego tonu, nawet jeśli bardzo rzadko
miałam ku temu okazję..
- Bo może to i była propozycja. -
odpowiedział mi podobnym tonem - Teraz tylko zależy czy ją przyjmiesz - dodał,
delikatnie zamykając moją dłoń w swojej.
- Nie jestem pewna, co właściwie
mi proponujesz, ale.. - przerwałam na chwilę, obracając trochę dłoń, by nasze
palce mogły się swobodnie spleść. - ...właściwie to pomyślałam, że miło byłoby
wiedzieć, z kim tak właściwie rozmawiam - uśmiechnęłam się zaczepnie, dając mu
do zrozumienia, że nawet nie znam jeszcze jego imienia, a nie zwykłam
przystawać na propozycje od nieznajomych.
Chłopak tylko cicho się na to
roześmiał, po czym w bardzo pięknych słowach przedstawił się, oprócz imienia
zdradzając mi również kilka faktów, które tak czy siak znałam już z internetu.
Ale gdy on je mówił, brzmiały jakoś prawdziwiej niż wtedy, gdy czytałam je w
sieci.
- Jestem Ana - przedstawiłam się
również
- Ana to nie jest koreańskie imię
- zauważył.
- Fakt, to akronim - roześmiała
się. - Zresztą rzadko go używam, tylko w wyjątkowych sytuacjach... - z tymi
słowami uśmiechnęłam się znacząco, mając nadzieję, że wygląda to dokładnie tak,
jak powinno wyglądać
- Hmm... - zaczął, najwyraźniej podejmując
moją grę. - Więc mam rozumieć, że właśnie przeżywamy coś wyjątkowego?
- W pewnym sensie, na pewno -
roześmiałam się również, delikatnie ciągnąc go za rękę, by podszedł trochę
bliżej.
- Tylko w pewnym sensie? - spytał,
jednocześnie zbliżając swoją twarz do mojej, jakby chciał mnie pocałować.
Zamknęłam oczy...