środa, 29 stycznia 2014

Serpenti - 04 - Pół-uczciwa gra

Jaa... Wiem, że nikt tegonie czyta, zresztą wcale się nie dziwię, ale sesja przyszła, w związku czym mam dużo Weny do wykorzystania i nie dość, że jakoś tak szybko mi idzie pisanie rozdziału, to jeszcze zrobiłam podstronę z bohaterami, którą możecie sobie zobaczyć w panelu bocznym. To mniej więcej tak sobie bohaterów wyobrażam, więc jak od tej pory będę używała określeń typu "blondyn" czy "najstarszy z nich" to dzięki podstronie możecie ogarnąć, o kim mowa, bo właściwie nic więcej i tak tam nie ma, tylko zdjęcia, nazwiska i wiek, no i jeszcze pozycja w zespole, ale tego idzie się z samej treści domyślić, soo ;p Dobra, już nie przynudzam, bo w sumie i tak nie mam o czym. Jeśli ktoś to jednak czyta, to miłej lektury życzę.


Ace stał przed drzwiami do gabinetu CEO z ręką uniesioną  tak, jakby zaraz miał zapukać, jednak wciąż wahał się, czy to zrobić. Gdyby nie spotkał po drodze Yoonsuka, prawdopodobnie nie przyszedłby tu dzisiaj. Nie podjął jeszcze decyzji, czy stanąć do pojedynku z Shihyunem. Nie podjął, bo wiedział, że uczciwie z nim nie wygra. By mieć szansę, musiał oszukiwać, a jego rywalizacja z Jungiem zawsze była czystą grą. Nie chciał by tym razem było inaczej. Ale jednocześnie naprawdę chciał wygrać. Całe jego życie mogło zależeć od tego pojedynku. Właściwie to musiał wygrać. Dlaczego więc wciąż się wahał?

- Masz zamiar wejść? – z bitwy z myślami wyrwał go dziewczęcy głos, jednak nie od razu na niego zareagował. – Oppa?

- Mam zamiar – odpowiedział, zerkając na dziewczynę, którą tydzień wcześniej spotkał w kawiarni. Dziś nie uśmiechała się jak ostatnio, po prostu patrzyła na niego pytająco.

Dalej nie wiedział, kim była, ale to nie zmieniało faktu, że to przez nią miał teraz dylemat. Godzinę po tym, jak wręczyła mu tajemniczą kopertę, zadzwonił do niego CEO, by zaprosić go na rozmowę. Wtedy też poinformował go o pojedynku z Shihyunem i o zasadach, jakie na nim obowiązywały.  Dowiedział się, że piosenkę, którą zaśpiewa, miał napisać sobie sam, użycie czyjejś kompozycji w ogóle nie wchodziło w grę. Prezes zdawał się być kompletnie nieświadomy tego, jaki prezent trochę wcześniej otrzymał Ace, a on źle czuł się z tym, że wykorzystanie go byłoby naruszeniem zasad. Z drugiej strony wiedział, że uczciwie z Jungiem nie wygra, lider komponował piosenki już w liceum i te kawałki, które Sungjin słyszał, były naprawdę dobre. A te, które tworzy teraz, pewnie są jeszcze lepsze. Więc nawet jeśli udałoby mu się stworzyć samemu cokolwiek, to i tak na pewno by przegrał. Tymczasem piosenka, którą podarowała mu nieznajoma była naprawdę świetna, wiedział, że mógłby ją zaśpiewać. I że mógłby z nią wygrać.

- Więc czemu nie wchodzisz? – spytała znów nieznajoma, gdy przez kolejną minutę nie ruszył się ani o centymetr.

- Szef wie, że dałaś mi tą piosenkę? – zapytał, zamiast odpowiedzieć.

- Co? Jasne, że nie. Chyba że od ciebie – odpowiedziała dziewczyna, przewracając oczami. – Wujek ma hopla na punkcie czystej gry, równych szans i tak dalej. Nie pozwoliłby ci wystąpić, gdyby wiedział.

Wujek? A więc CEO był jej wujkiem, nie ojcem, jak podejrzewał na początku. Mimo wszystko wciąż łączyły ich więzy krwi, pewnie dlatego wiedziała o pojedynku wcześniej niż Ace i jeszcze zdążyła przygotować dla niego prezent.  Musieli rozmawiać o tym na rodzinnej kolacji czy coś, co w sumie i tak byłoby dziwne. Chłopak nie wiedział, co o tym myśleć. I jeszcze bardziej nie wiedział, czy skorzystać z oferty dziewczyny, czy po prostu zrezygnować z pojedynku. Nie chciał oszukiwać…

- Wahasz się? – spytała, gdy nijak nie zareagował na jej wypowiedź. – Damn…  - rzuciła, przepychając się obok niego i naciskając klamkę. – Wchodzę~!

Krzyknęła to, już właściwie wchodząc do środka i ciągnąc zdezorientowanego Ace’a za sobą. Na ich widok siedzący za biurkiem prezes uśmiechnął się.

- Dobry, szefie! – rzuciła dziewczyna z dość dziwnym uśmiechem na ustach. – Patrz, kogo spotkałam pod drzwiami.

- Dzień dobry – przywitał się szybko Sungjin, wiedząc, że mówi o nim.

- Powiedział, że przyniósł piosenkę na pojedynek, dlatego weszłam z nim. Chcę posłuchać – oznajmiła jak gdyby nigdy nic, po czym odwróciła się w stronę chłopaka i wzrokiem mówiąc mu „Jak mnie zdradzisz, nie żyjesz”, głośno powiedziała: - Pokaż ją, jestem ciekawa.

Po tych słowach podeszła do jednego z krzeseł obrotowych stojących przy biurku i wygodnie się na nim rozsiadła.

- No? – pogoniła go, gdy nie zareagował od razu.

Wiedząc, że w zasadzie nie ma wyboru, chłopak zaczął grzebać w plecaku w poszukiwaniu nut piosenki, które na szczęście przepisał wcześniej swoim pismem i podpisał własnym nazwiskiem, co świadczyło o tym, że mimo wszystko serio rozważał wykorzystanie jej. Wyciągnął też płytkę z nagraniem demo, które parę dni wcześniej stworzył z pomocą kolegi. To nie była ta wersja, którą dała mu dziewczyna, jakościowo była dużo gorsza, ale dzięki temu też bardziej realna.

- Trochę kiepskie jakościowo, ale…  - powiedział, wręczając CEO przedmioty, a ten w odpowiedzi tylko uśmiechnął się i machnięciem ręki dał mu znać, że nie szkodzi.

Od razu też wyciągnął CD i włożył je do włączonego laptopa. Po chwili po pomieszczeniu rozniosły się pierwsze dźwięki melodii, do których po chwili dołączył nieprofesjonalnie zmiksowany głos Ace’a.

- Podoba mi się – dziewczyna okręciła się na fotelu, próbując ukryć w ten sposób uśmiech satysfakcji, wypływający jej na usta. – A ty co o tym myślisz, szefie?

- Dobre – stwierdził CEO, w zamyśleniu kiwając głową. – Naprawdę dobre. Myślę, że spokojnie możesz tego użyć.

***

Na trwającym treningu tanecznym Serpenti niezbyt szło, jakoś wszyscy wydawali się rozkojarzeni. A przynajmniej wszyscy oprócz J’a, który wiedział tyle, że jego brat myśli o spotkanych dzisiaj dziewczynach, za to nie miał pojęcia, co rozprasza pozostałych członków. Zwłaszcza lidera, który zdawał się być w zupełnie innym świecie, nawet nie opieprzył Yoonsuka za spóźnienie, co było rzeczą dziwną. Zresztą wszyscy dzisiaj nie ogarniali świata i szło im dużo gorzej niż któregokolwiek innego dnia, nawet wtedy, gdy praktycznie dopiero zaczynali się uczyć układu. Dlatego w końcu instruktor nie wytrzymał i dał im 15-minutową przerwę na ogarnięcie się, bo w ten sposób to było tylko marnowanie czasu. I właśnie te kilkanaście minut J wykorzystał na wyjście do toalety, z której też właśnie wracał z nadzieją, że pozostali funkcjonują już normalnie, bo jego też męczyło już powtarzanie w kółko tego samego fragmentu.

Miał właśnie skręcać w korytarz, na końcu którego była ich sala do ćwiczeń, za to na początku gabinet CEO, kiedy te pierwsze drzwi nagle się otworzyły i wyszedł z nich chłopak, którego choć widział raz w życiu, to od razu rozpoznał – Ace. A razem z nim dziewczyna, którą widywał na korytarzach dość często – Park Taehee – siostrzenica prezesa, która traktowała agencję jak swoją piaskownicę i robiła w zasadzie,  co tylko chciała. A przynajmniej plotki, które o niej słyszał, nie były zbyt pozytywne, sam nie miał z nią zbyt wiele do czynienia i szczerze mówiąc, w tej chwili też nie miał ochotę wpaść na tę dwójkę, dlatego cofnął się o krok. Teraz on widział ich, ale oni nie powinni zobaczyć jego, dopóki nie spojrzą centralnie w stronę miejsca, w którym stał. Jednak oni chyba nawet nie pomyśleli o tym by rozglądać się dookoła.

- Dlaczego to zrobiłaś? – Ace spojrzał na dziewczynę z wyrzutem, gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi.

- Bo sam się wahałeś, dlatego  - odpowiedziała Taehee, jak gdyby nigdy nic. – Chociaż pewnie i tak byś to zrobił, wszystko miałeś przygotowane – roześmiała się.

- Może nie. Wolę uczciwą grę…

- Uczciwą?  - dziewczyna uniosła brwi. – Gdybym ci nie pomogła, to i tak nie byłoby uczciwe. Jung Shihyun jest urodzonym kompozytorem, ty nie… Gdybym nie dała ci tej piosenki, odpadłbyś z tego pojedynku bez walki.  A nie chcesz odpaść, prawda, oppa?... – jej głos momentalnie z ironicznego zmienił się na słodki.

Słuchający tego z boku J nie do końca rozumiał, o czym mówią, jednak kilka faktów do niego dotarło. Pierwszy: lider nie powiedział im wszystkiego. Ta piosenka, którą miał napisać, nie była na zwykły występ. Była na pojedynek. Drugi:  Ace zamierzał w tym pojedynku oszukiwać. A Taehee była powodem. Miał ochotę wyjść z ukrycia i wprost zapytać o wyjaśnienia, ale nie chciał przerywać rozmowy, która toczyła się dalej. Był ciekawy, czego jeszcze może się dowiedzieć.

- Czemu to zrobiłaś? Czemu dałaś mi tą piosenkę? – powtórzył Ace.

- Bo chcę, żebyś tu został. Żebyś wygrał ten pojedynek. Chcę, żebyś dołączył do Serpenti – uśmiechnęła się. – Czy to wystarczająco dobry powód?

- Czemu chcesz? –pytał dalej chłopak, po jego tonie słychać było, że nie do końca wierzy w jej szczere intencje.

- Bo tak – odpowiedziała po prostu, jak prawdziwa kobieta, po czym zrobiła dwa kroki w stronę Sungjina i pocałowała go. I to nie było lekkie muśnięcie, jak w dramach, tylko konkretny pocałunek, który Ace zresztą z chęcią odwzajemnił. Zresztą nic dziwnego, kto by odmówił takiej dziewczynie?

Jednak patrzący na to z boku J tylko się skrzywił, dopisując w myślach komentarz „prawdopodobnie prawda” do wszystkich plotek, które słyszał o tym, że dziewczyna uwiodła połowę męskiej części artystów i trainee w agencji, pobawiła się z nimi chwilę, a potem zmieniła na lepszy model.  Wydało mu się to tym bardziej prawdopodobne, że sądząc po ich rozmowie ta dwójka nie znała się zbyt dobrze, nie mogło więc chodzić o jakieś uczucia, to była tylko zabawa, nic więcej.

Zniesmaczony chłopak odwrócił się i ruszył korytarzem, którym przyszedł, stwierdzając, że wróci do na trening okrężną drogą. Miał nadzieję, że kiedy Taehee znudzi się Ace, nie upatrzy sobie jako ofiary żadnego z członków Serpenti. Nie znał jej, to prawda, ale po tym co dzisiaj usłyszał, nie chciał mieć nic wspólnego z tą fałszywą dziewczyną.

***

Druga część treningu poszła im jeszcze gorzej niż pierwsza, bo tym razem nawet J był zdekoncentrowany, czego nie zauważył nikt oprócz instruktora, który widząc to, pozwolił sobie na kilka ostrych słów pod adresem idoli, którzy zapomnieli, że na sukces trzeba zapracować i jeśli w życiu prywatnym jest coś, co ich rozprasza, to mają tego nie mieszać z pracą, bo w ten sposób szybko spadną ze szczytu, na który jego zdaniem i tak dostali się zbyt łatwo. Po kazaniu, jakie wygłosił, i tak wypuścił ich trochę wcześniej, bo stwierdził, że nie ma sensu tego ciągnąć w ten sposób, już woli wyjątkowo zjeść świeżą kolację, a nie resztki jak zwykle. Kolejne kazanie wygłosił im jeszcze menedżer, który odstawiał ich do dormitorium, a potem jeszcze lider stwierdził, że do jutra wszyscy mają się ogarnąć, włącznie z nim samym, bo jak jutro ktoś jeszcze będzie chodził z głową chmurach, to przez miesiąc będzie gotował i sprzątał mieszkanie za wszystkich członków. Stwierdzenie to wywołało zgodny jęk wśród  chłopaków, po czym każdy zapewnił, że jutro na treningach nie popełni nawet najmniejszego błędu, po czym każdy poszedł w swoją stronę czyli Shihyun do swojego pokoju, Hyunsoo na kanapę w salonie, a Yoonsuk z bliźniakami do kuchni.

Gdy tylko lider wszedł do swojego pokoju, którego na szczęście nie musiał z nikim dzielić, od razu opadł na łóżko i sięgnął po swój tablet, który zawsze leżał na szafce nocnej. Podłączył do niego słuchawki i odnalazł na YouTube piosenkę, do której tańczyła dziewczyna, którą wcześniej widział. W oryginale utwór był naprawdę bardzo szybki, zupełnie inny i choć osobiście bardzo go lubił, to nie mógł się pozbyć wrażenia, że tamta wersja podobała mu się bardziej. Mimo to skopiował linki i wrzucił na twittera, z którego w przeciwieństwie do bliźniaków rzadko korzystał. „Znacie ten kawałek? Cały dzień chodzi mi dziś po głowie…” napisał obok linku i wstawił wiadomość, mając nadzieję, że fanki podsuną mu inne skojarzenia z tą piosenką niż to, co tak naprawdę chodziło mu po głowie.

- O kim/o czym myślisz? – usłyszał nagle głos jednego z bliźniaków, który wyciągnął mu z ucha jedną słuchawkę i teraz kucał obok jego łóżka, z dziwnym uśmiechem, czekając na odpowiedź.

Lider ogarnął wzrokiem całą jego postać, by zorientować się, który z braci zaszczycił go swoją wizytą, bo w pierwszej chwili zawsze miał problem z ich rozróżnieniem. Po ubiorze i sposobie, w jaki po zwróceniu na siebie uwagi wstał i rozsiadł się wygodnie w fotelu obrotowym, rozpoznał, że to J.

- Czego chcesz? – spytał, kierując wzrok z powrotem na tablet, gdzie na twitterze pojawiło się już z tysiąc odpowiedzi na jego wiadomość.

- Jak tam idą przygotowania do pojedynku? Masz już piosenkę? – spytał Junki od niechcenia, przeglądając leżące na biurku nieotwarte nawet listy od fanów.  – Bo Ace już chyba ma, widziałem, jak wychodził dziś z gabinetu prezesa…

- Co-? – lider oderwał się od tabletu i zaskoczony spojrzał na bliźniaka.

- To, co słyszałeś, liderze – zaśmiał się J. – Wróg nie śpi, więc lepiej przygotuj się na ostrą walkę. Słyszałem, że jego kawałek jest naprawdę niezły. I że jeśli wygra, dołączy do nas. A nie chcemy tego, nie?... Well, that’s all. I just wanted you to know that – po tych słowach wstał I ruszył w stronę drzwi, widocznie nie oczekując żadnej reakcji ze strony zdezorientowanego Shihyuna. – A, i jeszcze jedno: następnym razem mów nam całą prawdę, a nie pół, okej? W końcu jesteśmy zespołem – uśmiechnął się jeszcze, gdy już praktycznie stał w otwartych drzwiach. – Jaa, rest well, our Leader!


Po tych słowach po prostu zniknął a drzwiami, bezdźwięcznie zamykając je za sobą i zostawiając Shihyuna z masą znaków zapytania. Tak bardzo w jego stylu. Jung mógł się tylko domyślać, że wszystko, co wiedział, J podsłuchał, bo nie miał pojęcia, skąd inaczej mógłby to wiedzieć. Chyba że od Ace’a, ale to było mało prawdopodobne. Bardziej ciekawiło go to, co jeszcze maknae wie i jak zamierza to wykorzystać…

1 komentarz:

  1. Fajnie... Jestem nikim, bo ktoś właśnie napisał, że nikt tego nie czyta... No dobra, niech jej będzie ;p

    W ogóle to nie wiem dlaczego, ale Ace wydał mi się tu strzasznie... nijaki. Ja wiem, że sama zastanawiam się nad wszystkim przez co najmniej pół godziny, ale ja to ja, i do tego wcale nie mówię, że lubię w sobie tą cechę. Nie wiem, ale dla mnie gwiazda powinna być zdecydowana jak Taehee, a nie rozczulać się przez tyle czasu czy może coś użyć czy nie.

    Druga sprawa, to także nie wiem dlaczego, ale jak Ace dał CEO płytę i włożono ją do laptopa i był tam fragment: "Po chwili po pomieszczeniu rozniosły się pierwsze dźwięki melodii" to mój umysł od razu dokończył "...dźwięki melodii Avasta i poważny damski głos ogłosił - "znaleziono zagrożenie"" Zdecydowanie stanie pół dnia na takim mrozie mi nie służy, bo w życiu nie powinnam oskarżać Ace'a o próbę zarażenia komputerów agencji ;p

    I podoba mi się podsumowanie J'a dotyczące Taehee xD I w sumie nie wiem co myśleć o tym bliźniaku. Z jednej strony troszczy się o zespół i takie tam, a z drugiej jest dość nieuprzejmy dla lidera. Naprawdę nie wiem co myśleć xDD

    I to chyba tyle z moich przemyśleń, tylko mam nadzieję, że po sesji nadal będziesz miała dużo Weny (albo nawet dużo więcej ;p)

    OdpowiedzUsuń