Kolejny
tydzień minął Serpenti dość spokojnie, o ile można tak nazwać dni od rana do
nocy zapchane ciągłymi treningami, tanecznymi, wokalnymi, aktorskimi… Ogólnie
wszystkim, czego tylko ktokolwiek mógłby wymagać od młodych idoli. Rano z
niemałym trudem z łóżek wyciągał ich menedżer, natomiast gdy wieczorem wracali
do dormitorium, praktycznie od razu rzucali się do łazienki, a potem spać. Ciężko
im było znaleźć czas na cokolwiek innego, chociaż K zawsze znalazł chwilę, by
podzielić się z fankami jakimś zdjęciem czy przemyśleniami na twitterze, no a
Hyunsoo jakimś cudem znalazł czas na dokończenie książki, którą czytał. Niestety
Shihyun za nic nie potrafił znaleźć odpowiedniego czasu i miejsca na to, by
spróbować napisać jakąś piosenkę na nadchodzącą galę. Nie powiedział pozostałym
członkom o czekającym go pojedynku. Powiedział tylko, że dostał special stage
na gali, na co bliźniacy oburzyli się, że czemu tylko on, ale w sumie dość
szybko się z tym pogodzili, stwierdzając, że to dlatego że lider i że i tak
będzie reprezentował ich wszystkich, więc ma tego nie schrzanić, bo jak
schrzani, to oni mu tego nie wybaczą. Po krótkiej rozmowie na ten temat
pierwszego dnia po spotkaniu z CEO, wszyscy zdawali się zapomnieć o uroczystości,
która miała się odbyć dopiero za dwa miesiące, kupa czasu. Jung jednak boleśnie
zdawał sobie sprawę z każdego mijającego dnia i jeszcze boleśniej z tego, że
nie ma jeszcze nawet żadnego pomysłu na piosenkę. Nic. Zero. Kompletny brak
weny. Wiedział, że w najgorszym wypadku może wybrać któryś z wcześniej
skomponowanych utworów, bo trochę ich już w życiu stworzył, jednak w tym
momencie żaden z nich nie wydawał mu się wystarczająco dobry. Potrzebował
czegoś lepszego, czegoś co poruszy serca fanek, czegoś… w zasadzie sam nie
wiedział, czego konkretnie. Po prostu Czegoś.
Dlatego
też, gdy któregoś dnia z powodu choroby jednego z instruktorów i braku kogoś na
zastępstwo dostali trzy godziny ekstra wolne, Shihyun zamiast z resztą członków
iść zjeść coś lepszego niż to co zwykle, postanowił pójść w miejsce, w którym
dość często szukał natchnienia w czasach, gdy był jeszcze trainee – do
opuszczonej sali muzycznej, do której jedyne wejście prowadziło z dachu
agencji. Jung zainteresował się nim
kiedyś, ponieważ znajdowało się dość daleko od wszystkich wykorzystywanych
ciągle pomieszczeń, a do tego stał w nim stary fortepian, swoją drogą chyba
najlepszy, na jakim chłopakowi zdarzyło się grać. Nie znał on dokładnie
historii tego pomieszczenia, jednak zaciekawiony tym, dlaczego nigdy nie
zabrano stamtąd instrumentu, popytał sunbae i dowiedział się, że w „podniebnym
studio” ponoć straszy, i że za każdym razem, gdy ktoś próbuje wynieść stamtąd
fortepian, zaczynają się dziać dziwne rzeczy i ostatecznie jeszcze nikomu się
to nie udało. Cóż, nawet jeśli mieszkał tam jakiś duch, najwyraźniej nie
przeszkadzało mu to, że Shihyun czasem grał na jego instrumencie. Wręcz
przeciwnie, młody idol miał czasem wrażenie, że jakaś siła wyższa podsuwa mu
tam pomysły na najlepsze piosenki. Na co i tym razem zresztą liczył.
Gdy
jednak tamtego dnia dotarł do salki, ze zdziwieniem odkrył, że nie jest tam
sam. Właściwie to nawet nie zdążył wejść
do środka, zatrzymał się w drzwiach, widząc jakąś dziewczynę poruszającą się do
melodii, którą sama sobie nuciła. Była odwrócona do niego tyłem, więc ani ona
go nie zauważyła, ani on nie widział nic poza
jej szczupłą sylwetką i długimi kasztanowymi włosami, spływającymi falą
na jej plecy. Nie wszedł dalej, nie
chciał, żeby zdała sobie sprawę z jego obecności. Przez chwilę po prostu stał i
patrzył na nią, na jej płynne ruchy, słuchał cichego głosu, nucącego piosenkę,
którą znał. Znał ją, dlatego wiedział, że śpiewała ją za wolno, że jej ruchy
były zbyt płynne, ten utwór w oryginale był szybszy, bardziej gwałtowny, gdyby
miała tańczyć do nagrania, był pewien, że by nie nadążyła, pogubiłaby się już w
pierwszej zwrotce. A jednak podobało mu się to, co teraz widział, coś zupełnie innego niż to, z czym spotykał
się na co dzień. Przeszło mu przez myśl, że chciałby z nią zatańczyć, ale
szybko odrzucił ten pomysł. Gdy spojrzała na zegarek, a potem niespokojnie w
stronę leżącej pod ścianą torby, zrozumiał, że będzie wychodzić. Ukrył się za rogiem, mając nadzieję, że nie
zauważy go, wychodząc. Nie zauważyła, zbyt bardzo się spieszyła, by rozglądać
się na boki. On jednak też nie miał okazji zobaczyć jej twarzy. Zastanawiało
go, kim była…
Nie miał
jednak czasu, by nad tym myśleć. Skoro wyszła, mógł spokojnie wejść do salki i
zasiąść przed tak dobrze znanym fortepianem. Gdy uderzył w klawisze, dźwięki, które
rozbrzmiały dookoła, od razu wywołały uśmiech na jego twarzy. Kochał brzmienie
tego instrumentu.
Na
rozgrzewkę zagrał sobie kilka starszych melodii, swoich i cudzych, tak żeby
rozruszać palce. Po jakimś czasie jednak stwierdził, że czas zacząć myśleć o
tym, po co naprawdę tu przyszedł. Zwłaszcza ze już wiedział więcej o tym, co
chce stworzyć niż jeszcze dwie godziny wcześniej. Po pierwsze, piosenka miała
być spokojna, trochę balladowa,
najpiękniejsza, jak się dało. Zdecydowanie w molowych tonacjach, trochę smutna,
trochę sentymentalna, trochę tajemnicza… Jeszcze nie wiedział, o czym, ale
przynajmniej udało mu się określić nastrój,
jaki chciał uzyskać, a to już był dobry początek.
Chłopak
zaczął uderzać w klawisze, starając się dobrać odpowiednie dźwięki i akordy. Na
początku niezbyt mu szło, ale w którymś momencie udało mu się zagrać melodię,
która była po prostu idealna. Zagrał ją kilka razy. By nie zapomnieć. Wyciągnął
też swój zeszyt i zapisał ten fragment w postaci nutowej. Teraz, gdy miał już
podstawę piosenki, skomponowanie reszty nie powinno już być bardzo trudne,
przynajmniej taką miał nadzieję. Ale to się okaże jutro, dzisiaj już kończył mu
się czas, dlatego też szybko pozbierał swoje rzeczy i ruszył w stronę wyjścia.
Musiał znaleźć resztę swojego zespołu, zanim zacznie się ich kolejny trening.
***
Kiedy
tylko powiedziano im o dodatkowym czasie wolnym, bliźniacy mieli tylko jedno
życzenie – zjeść coś dobrego. Nie, nie dobrego. Coś pysznego, najlepszego w
całym mieście, coś, co mogłoby im wynagrodzić te godziny spędzone na treningach
i codzienne imitacje prawdziwych posiłków. Ich cel był jasno określony i tylko
jedno im przeszkadzało w jego zrealizowaniu – nieznajomość okolicy. Gdy dwa
lata temu przeprowadzili się do stolicy, mieszkali w kompletnie innej części
miasta i tam znali naprawdę dobre lokale. Niestety nie było szans, żeby zdążyli
tam pojechać, zjeść i wrócić w ciągu trzech godzin, dlatego musieli znaleźć coś
bliżej. A że sami żadnego fajnego miejsca nie znali, to mieli tylko jedno
wyjście – popytać hyungów! Zwłaszcza że wiedzieli, iż wszyscy oprócz nich
mieszkają w Seulu całe życie. Powinni
więc wiedzieć, gdzie coś zjeść.
- Nie
wiem, mieszkałem w zupełnie innej dzielnicy. A w ogóle to i tak muszę coś teraz
załatwić – zbył ich lider, gdy tylko zapytali, a po chwili gdzieś zniknął.
- Ja też
muszę coś załatwić – stwierdził Yoonsuk, gdy powtórzyli pytanie, na co obrażeni
maknae tylko spojrzeli na niego z wyrzutem.
Kto jak
kto, ale on powinien im pomóc, przecież zawsze pomagali mu w podkradaniu
jedzenia liderowi, i to im się zawsze za to obrywało. I w ogóle to on był
zawsze pierwszy, jeśli chodziło o jedzenie. Jakim cudem miał coś innego do
załatwienia w porze obiadowej? A może chciał iść na obiad sam, w jakieś super
miejsce, o którym nie chciał powiedzieć bliźniakom? Tak czy siak, najmłodsi
członkowie zespołu poczuli się przez kolegę zdradzeni, jak on śmiał ich tak
wystawić?
- Ja
znam jedno miejsce – odezwał się nagle stojący już przy wyjściu Hyunsoo. –
Chociaż nie wiem, czy wam się spodoba.
Maknae
popatrzyli na siebie i przez chwilę zdawali się jakby prowadzić rozmowę bez
słów, by po kilku minutach rzucić jeszcze jedno obrażone spojrzenie Yoonsukowi
i odwrócić się do Soo z szerokimi uśmiechami na twarzach.
-
Prowadź, hyung! – zarządzili zgodnym chórkiem, a gdy tylko Kim wyszedł z sali,
od razu ruszyli za nim, zostawiając zdezorientowanego Kanga samego sobie.
Trzech
chłopaków wyszło z agencji jakimś bocznym wyjściem, żeby jakieś zbłąkane fanki
nie dopadły ich, gdyby wyszli głównym. Bo tak naprawdę nawet jeśli teoretycznie
żadne nie stały pod drzwiami, to zawsze jakieś kręciły się w okolicy. Zawsze.
Później
Hyunsoo poprowadził ich jakimiś sobie tylko znanymi wąskimi uliczkami, by w
końcu wyjść na jakąś szerszą, wyglądającą zresztą na główną, wzdłuż której szli
tylko chwilę, by w końcu wejść w jedne z niepozornie wyglądających drzwi, na
których wisiała tylko wywieszka z godzinami otwarcia. Wyglądało dość prosto,
dlatego bliźniaki nie spodziewali się zastać w środku niczego niezwykłego.
Jakże więc wielkie było ich zdziwienie, gdy wewnątrz ujrzeli restaurację, w
której tak na oko musiało być naprawdę drogo.
Teoretycznie
nie było tu zbyt wiele przepychu, ale jednak w miejscu tym czuło się klimat
wyższych sfer. Na ścianach wisiały obrazy, z których niektóre na pewno widzieli
w podręcznikach, inne nie, ale i tak wyglądały pięknie i mogliby się założyć,
że to po prostu mniej znane prace znanych artystów, i że przynajmniej kilka z
nich to autentyki. Po sali kręcili się kelnerzy, wyglądający niby wyjęci z
czarnobiałych filmów o arystokracji... W ogóle wszystko tu było takie, że
bliźniakom usta automatycznie ułożyły się w wielkie „O”. A jeszcze żeby tego
było mało, to w siedzących przy stolikach gościach rozpoznawali znane twarze celebrytów,
głównie aktorów, niektórych nawet z ich agencji, oraz biznesmenów, których
pokazywali czasem w telewizji. A pewnie inni panowie w skrojonych na miarę
garniturach i panie z markowymi torebkami też byli kimś, kto się w tym kraju
bardzo liczył.
- Ale
czad – wyrwało się Minkiemu. – Normalnie jak w filmie…
- To
może siądziemy i coś zamówimy? – zaproponował Hyunsoo, wskazując na jeden ze
stolików przy oknie.
Bliźniacy
tylko skinęli głowami i posłusznie ruszyli za kolegą. Gdy już usiedli,
niepewnie otworzyli leżące przed nimi menu, bojąc się cen, jakie mogą tam
zobaczyć. I które, o dziwo, nie były wcale aż tak wysokie. Tanio też nie było,
fakt. Ale zdecydowanie było ich stać na obiad. A same dania też wydawały się
bardziej swojskie niż się spodziewali. O co w tym chodziło?
- Dawno
tu nie byłem – stwierdził Kim, przeglądając listę dań. – Ostatnio chyba z dwa
lata temu. Ale w sumie nic się nie zmieniło.
- Skąd
znasz takie miejsce? – J spojrzał na niego podejrzliwie znad swojego menu.
- W
liceum chodziłem tu na wagary – uśmiechnął się starszy z chłopaków.
- Dziwne
miejsce na wagarowanie – stwierdził J, po czym wycelował palcem w jedną z
pozycji na liście potraw. – To biorę. A ty? – spytał, patrząc na swojego
bliźniaka.
- Ja
chcę to – K wskazał palcem na zupełnie inne danie, które jednak z opisu
wydawało się tak samo dobre. – A tam
dziwne, gdybym wiedział, że takie śliczności się tu stołują, też bym tu wpadał
częściej, choćby tylko na szklankę wody – dodał po chwili, uśmiechając się do
siedzących przy sąsiednim stole dziewczyn ze znanego girlsbandu.
- Dobrze
mówisz, polać ci… - zaśmiał się Hyunsoo. – A nie, sorry, wam jeszcze nie wolno
pić.
- I na
trzeźwo bym je poderwał – odpowiedział K, uśmiechając się zadziornie. – Ale
najpierw jedzonko. Są
w życiu priorytety – stwierdził, gdy kelner podszedł do
nich, by przyjąć zamówienie.
Kim
zamówił jako pierwszy, a gdy bliźniaki jeszcze dopytywali pracownika o niektóre
potrawy, sam spojrzał w stronę części
lokalu zwykle zajmowanych przez biznesmenów, mniejszych i większych, często
załatwiających tu sprawy, o których nie za bardzo można było mówić w biurze.
Patrzył po twarzach, z których większość nie znał, szukając jednej znajomej,
jednak nie zobaczył jej. I sam nie był pewien, czy czuję w związku z tym ulgę
czy zawód.
- Kto by
pomyślał, że hyung zrywał się z zajęć, żeby popatrzeć na idolki – wyszczerzył
się K, gdy już złożyli zamówienie. – To
pewnie przez którąś z nich wstąpiłeś do agencji, przyznaj się.
- Co?
Nie – w pierwszym odruchu Hyunsoo zaprzeczył, ale po chwili stwierdził, że w
sumie to całkiem niezła wymówka, żeby nie wnikali bardziej. – No, może trochę. Ale
tak naprawdę to nie. Po prostu zawsze lubiłem muzykę, to dlatego.
- Jaasne
– K przedłużył nieco słowo, by wyraźniej słychać w nim było niedowierzanie. –
Sorry na chwilę…
Jego
brat i kolega przez chwilę nie wiedzieli, co się dzieje, gdy chłopak nagle
wstał od stołu. Dopiero po chwili zorientowali się, że dziewczyny, o których
chwilę wcześniej mówił, wstały od stołu i najwyraźniej zamierzały wyjść z
lokalu. A maknae nie zamierzał im tak łatwo na to pozwolić. Zresztą nie tylko
jeden, bliźniak dołączył do niego zaraz po tym, jak zorientował się, co się
dzieje. Rozmawiali z nimi chwilę,
dziewczyny się śmiały, widać, że bliźniacy przypadli im do gustu. Po paru
minutach wesołej rozmowy, ustawili się wszyscy razem i K pstryknął fotkę, którą
zaraz wstawił na twittera, oznaczając w poście wszystkie dziewczyny. Hyunsoo
był pewien, że wszystkie strony o KPopie zaraz napiszą o tym zdarzeniu, jakby w
ogóle było o czym pisać. Ot, zwykłe
przypadkowe spotkanie idoli, nic takiego, pewnie nieraz zobaczą się jeszcze w
jakichś programach rozrywkowych czy coś.
- Yesss,
mam ich numery telefonu, twittery, wszystko… - K uśmiechnął się jak jakiś
zwycięzca, siadając z powrotem na swoim miejscu, gdy dziewczyny już wyszły.
- Pewnie
i tak ich nie wykorzystasz – stwierdził J, również wracając do stołu.
- Czemu
nie? Ładne są, można by gdzieś czasem wyjść razem czy coś. Nie chciałbyś? – Minki
popatrzył na swojego brata z niezrozumieniem w oczach.
- I ty
myślisz, że będziesz miał na to czas? I one? Zapomnij – zaśmiał się Junki.
- No,
jakoś teraz się spotkaliśmy – K wyglądał na kompletnie niewzruszonego
sceptyczną postawą brata.
On tam
swoje wiedział i tyle. Skoro już był idolem, to chyba mógł się spotykać z
pięknymi idolkami, nie? A co do czasu to dla chcącego nic trudnego. Zwłaszcza,
że dziewczyny chyba naprawdę ich polubiły. No a on już od dłuższego czasu je
lubił, co prawda tylko oglądać na ekranie, ale na żywo też wyglądały dobrze. No
i wydawały się całkiem miłe, i pięknie się śmiały, zwłaszcza jedna…
- K,
idioto, jedzenie – dotarł do niego po chwili głos bliźniaka, bo przez spotkanie
z dziewczynami nawet nie zauważył, kiedy kelner postawił przed nim zamówione
danie, które jednak wyglądało tak dobrze, że dla odmiany teraz zapomniał o
wszystkim innym oprócz obiadu.
Zresztą
pozostałych dwóch chłopaków też zajętych już było swoim posiłkiem. Trzeba było
przyznać, że lokal był po prostu idealny. Nie dość, że miał klimat, to jeszcze
jedzenie było po prostu wyśmienite. Wcale nie dziwne, że ludzie na stanowiskach
przychodzili tu w porze posiłku. Ani to, że celebryci wpadali tu na obiad.
Jedyne, co wciąż zastanawiało J’a, to skąd tak naprawdę zwykły licealista mógł
wiedzieć o takim miejscu i dlaczego właśnie je wybrał sobie na wagary. Gdyby
tylko przez idolki, byłoby tu teraz mnóstwo podobnych chłopaków, albo też fanek,
które chciałyby dorwać choćby na przykład ich, Serpenti. A jednak nie było ich
tu, była tu tylko śmietanka towarzyska, co sugerowało, że zwykły licealista
raczej o takich lokalach nie wiedział. Bliźniaka zastanawiało więc, dlaczego w
takim razie Hyunsoo tak dobrze znał to miejsce. Nie zamierzał się jednak teraz
za bardzo nad tym zastanawiać. Później pogada z K’em, gdy tamtemu już przejdzie
pierwsza fascynacja spotkaniem z członkiniami ulubionego girlsbandu. Teraz
lepiej się skupić na jedzeniu, bo było naprawdę, ale to naprawdę wyśmienite.
***
Tak jak
podejrzewali bliźniacy, Yoonsuk w czasie przerwy faktycznie miał zamiar iść na
obiad bez nich, w znacznie lepsze, przynajmniej jego zdaniem, miejsce niż
jakakolwiek restauracja, a mianowicie do mieszkania swojego starszego brata, który
razem ze swoją żoną i małą córeczką mieszkał całkiem niedaleko agencji.
Oczywiście o tej godzinie jego hyung był w pracy, jednak szwagierka jak zwykle
z uśmiechem powitała go w drzwiach, nakarmiła i oczywiście pozwoliła mu
nacieszyć się bratanicą, którą kochał prawie tak samo mocno jak jej tatuś i jak
na wzorowego wujka przystało, przychodził do niej za każdym razem, gdy tylko
miał okazję, z jakąś nową zabawką i wesołymi piosenkami, które mała po prostu
uwielbiała. I chociaż rodzice śmiali się, że nie pozwolą Yoonsukowi zrobić z
dziewczynki idolki, to on i tak wiedział, że kiedyś będzie z niej gwiazda. W
końcu takie rzeczy zostają w rodzinie.
Tym
razem spędził z bratanicą prawie dwie godziny i wyszedł niedługo po tym, jak ta
zapadła w poobiednią drzemkę, by na spokojnie dotrzeć do agencji przed kolejnym
treningiem. Miał jeszcze trochę czasu,
więc wybrał trochę okrężną drogę, koło
stacji metra, gdzie co prawda mógł wpaść na jakie fanki, ale postanowił
zaryzykować, osłaniając się jedynie czapką z daszkiem jak najbardziej zasłaniającym
twarz. Gdy przed debiutem odwiedzał brata, zawsze szedł tamtędy, bo lubił
patrzeć na występy ulicznych artystów, którzy popisywali się w różnych miejscach
wzdłuż całej głównej alei. Najbardziej lubił słuchać jednej dziewczyny, która
wieczorami grała na gitarze i śpiewała covery różnych znanych piosenek, ale
wątpił by była tam o tej porze. Nie znaczyło to jednak, że nie było tam teraz
nikogo. Dzieciaki o tej godzinie wracały ze szkoły, więc czasem można było liczyć
na niezłą publikę.
Gdy
dotarł wystarczająco blisko placu, gdzie zespoły często dawały popisy taneczne,
już z daleka usłyszał muzykę. W kręgu zebrało się też całkiem sporo osób, które
najwyraźniej podziwiały performerów, niektórzy nawet klaskali do rytmu. Yoonsuk
z ciekawości podszedł bliżej, na tyle blisko, by widzieć, co się dzieje. Ku
jego zdziwieniu, nie zobaczył na placu kilkuosobowego zespołu, a tylko jednego
chłopaka, który jednak dawał całkiem niezły popis. Na głowie miał czapkę, która
zasłaniała mu oczy, więc Kang nie rozpoznał go od razu. Dopiero, gdy skończył
występ i ukłonił się teatralnie, ściągając nakrycie głowy, młody idol rozpoznał
w nim chłopaka, którego prezes przedstawił im tydzień temu. I którego oni
odtrącili.
Gdy zdał sobie z tego sprawę, chciał odejść, tak, żeby tamten go nie zauważył. Ale było za późno, Ace już go zauważył. Zresztą nic dziwnego, stał praktycznie naprzeciw niego. Uśmiechnął się i pomachał mu wesoło. Ucieczka byłaby teraz bez sensu.
- Hej –
przywitał się Sungjin, gdy już pożegnał publiczność i pozbierał swój sprzęt. –
Yoonsuk-sshi, dobrze pamiętam?
- Ta ,
cześć – Kang odwzajemnił uśmiech. –
Niezły popis.
- Dzięki
– Ace z uśmiechem przyjął komplement, jednak nie powiedział nic więcej.
Milczenie
trwało przez kilka dłuższych chwil, krępujące milczenie, bo Yoonsuk dziwnie
czuł się z tym, że wcześniej głosował przeciw dołączeniu Ace’a, choć właściwie
nie miał ku temu żadnych powodów. Jeszcze dziwniej po tym, jak przed chwilą
zobaczył piękny występ chłopaka. Dla Serpenti taki talent byłby na pewno cennym
nabytkiem.
-
Idziesz do agencji? – ciszę przerwał w końcu Sungjin, którego najwyraźniej też
zaczęła już ona męczyć.
- Co? A,
tak, właśnie wracałem na trening.
- W
takim razie możemy pójść razem, i tak miałem wpaść na chwilę do prezesa.
- Spoko –
uśmiechnął się Yoonsuk, widząc, że kolega najwyraźniej nie ma do niego żalu o tamto
głosowanie. – Często tu występujesz?
- W
liceum występowałem praktycznie codziennie, teraz już bardzo rzadko –
odpowiedział Ace, ruszając jako pierwszy w stronę agencji.
- Bo teraz
nie masz czasu?
- Tak
jakby – przyznał Ace. – Zresztą sam wiesz, treningi są męczące.
- Taaa –
Yoonsuk automatycznie skrzywił się na wspomnienie tych najbardziej wymagających
ćwiczeń. – I ani dobrego jedzenia nie dają, ani nawet niedzieli nie mamy
wolnych, po prostu skandal.
- Fanki
by pewnie pozwały agencję, jakby się dowiedziały, jak tu traktują idoli –
zaśmiał się Ace.
- Co
nie? Już sobie wyobrażam ten tłum fanek przed agencją z transparentami „Dajcie
im jeść” – chłopak roześmiał się na własne wyobrażenie.
- To by
było całkiem ciekawe – przyznał Sungjin. – Chociaż trochę jakby chodziło o
zwierzęta, nie ludzi.
-
Przecież jesteśmy zwierzętami, wężami – przypomniał Yoonsuk, wyszczerzając
ząbki w szerokim uśmiechu. – I w ogóle…
Muszę to powiedzieć. Przepraszam za to głosowanie tydzień temu. Ta sytuacji była dziwna.
- Nie
przejmuj się tym, byłem pewien, że tak będzie. Lider mnie nie lubi – stwierdził
Ace, po czym zamyślił się na chwilę. – I niestety ma
powód. W sumie myślałem, że wykopie mnie z większym hukiem.
- Jaki
powód? – automatycznie spytał młodszy z chłopaków, zbyt późno uświadamiając
sobie, że chyba nie powinien pytać.
- Po
prostu powód – uciął temat Lee. – Ale jak
widzisz, jeszcze całkiem nie odpadłem z gry. Być może jeszcze staniemy razem na
scenie.
- I
nauczysz mnie tańczyć – rzucił entuzjastycznie Yoonsuk.
- Zgoda.
A co dostanę w zamian?
Chłopak
zamyślił się przez chwilę, zastanawiając się, czy jest w ogóle coś, co robi
dobrze. Znaczy na tyle dobrze, by móc uczyć innych, bo w sumie w kwestiach
artystycznych był taki sobie przeciętny, w sumie z Serpenti najsłabszy. Ale
umiał coś innego, niezwiązanego z muzyką, coś, czego Ace na pewno nie potrafił.
- Nauczę
cię gotować! – krzyknął, trochę za głośno, bo kilka osób obróciło się za nimi z
zaciekawieniem. – Kurde... – dodał szeptem,
gdy to zauważył, trochę przyśpieszając kroku i ciągnąc kolegę za sobą. Dobrze,
że praktycznie byli już pod agencją. Zwłaszcza że czas mu się kończył.
- W
takim razie umowa stoi – powiedział Ace, wyciągając rękę, gdy byli już w
budynku.
- Stoi –
wyszczerzył się Yoonsuk, ściskając wyciągniętą dłoń. - A teraz muszę spadać, lider mnie zabije jak
się spóźnię. Bye bye!
Po tych
słowach jeszcze pomachał radośnie na pożegnanie i po chwili zniknął w jednym z
wąskich korytarzy odchodzących od głównego holu. W locie zerknął na zegarek.
Miał 2 minuty. Jeśli się spóźni lider na pewno go zabije. A jak nie lider, to
instruktor. W każdym razie jak się nie pospieszy, to dzisiaj zginie. Dlatego
jeszcze bardziej przyśpieszył, zaczynając wręcz biec. Chciał jeszcze żyć….
Nie chcę nic mówić, ale strasznie utożsamiam się z pierwszymi zdaniami, robiąc tylko drobne modyfikacje i zmieniając je na: "Kolejny tydzień minął studentom dość spokojnie, o ile można tak nazwać dni od rana do nocy zapchane ciągłą nauką do kolokwiów, odpowiedzi, testów, egzaminów... Ogólnie wszystkim, czego tylko ktokolwiek mógłby wymagać od młodych ludzi uczęszczających na studia. (...) Ciężko im było znaleźć czas na cokolwiek innego, chociaż wszyscy i tak zawsze znaleźli chwilę, by podzielić się z fankami jakimś zdjęciem czy przemyśleniami na twitterze/facebooku/czymkolwiek, no a inni jakimś cudem znaleźli czas na dokończenie czytania fanficka/przejrzenia xxxxx stron." I o! Tyle z przemyśleń na temat pierwszym zdań ze strony studentki, której zbliża się sesja ;p
OdpowiedzUsuńAle zdrada... jak Yoonsuk mógł nie pomóc bliźniakom jakiegoś lokalu, gdzie mogliby dobrze zjeść... Na ich miejscu bym go śledziła i dowiedziała się co to za ważna sprawa ;p Ale w sumie dobrze, że postawili sobie za priorytet jedzenie, bo nie zapoznać się z taką restauracją to grzech ;p
I ciekawe na co Ace'owi nauka gotowania *myśli i czeka na dalszą część xDD*