wtorek, 21 stycznia 2014

Serpenti - 03 - Tajemnice

Kolejny tydzień minął Serpenti dość spokojnie, o ile można tak nazwać dni od rana do nocy zapchane ciągłymi treningami, tanecznymi, wokalnymi, aktorskimi… Ogólnie wszystkim, czego tylko ktokolwiek mógłby wymagać od młodych idoli. Rano z niemałym trudem z łóżek wyciągał ich menedżer, natomiast gdy wieczorem wracali do dormitorium, praktycznie od razu rzucali się do łazienki, a potem spać. Ciężko im było znaleźć czas na cokolwiek innego, chociaż K zawsze znalazł chwilę, by podzielić się z fankami jakimś zdjęciem czy przemyśleniami na twitterze, no a Hyunsoo jakimś cudem znalazł czas na dokończenie książki, którą czytał. Niestety Shihyun za nic nie potrafił znaleźć odpowiedniego czasu i miejsca na to, by spróbować napisać jakąś piosenkę na nadchodzącą galę. Nie powiedział pozostałym członkom o czekającym go pojedynku. Powiedział tylko, że dostał special stage na gali, na co bliźniacy oburzyli się, że czemu tylko on, ale w sumie dość szybko się z tym pogodzili, stwierdzając, że to dlatego że lider i że i tak będzie reprezentował ich wszystkich, więc ma tego nie schrzanić, bo jak schrzani, to oni mu tego nie wybaczą. Po krótkiej rozmowie na ten temat pierwszego dnia po spotkaniu z CEO, wszyscy zdawali się zapomnieć o uroczystości, która miała się odbyć dopiero za dwa miesiące, kupa czasu. Jung jednak boleśnie zdawał sobie sprawę z każdego mijającego dnia i jeszcze boleśniej z tego, że nie ma jeszcze nawet żadnego pomysłu na piosenkę. Nic. Zero. Kompletny brak weny. Wiedział, że w najgorszym wypadku może wybrać któryś z wcześniej skomponowanych utworów, bo trochę ich już w życiu stworzył, jednak w tym momencie żaden z nich nie wydawał mu się wystarczająco dobry. Potrzebował czegoś lepszego, czegoś co poruszy serca fanek, czegoś… w zasadzie sam nie wiedział, czego konkretnie. Po prostu Czegoś.

Dlatego też, gdy któregoś dnia z powodu choroby jednego z instruktorów i braku kogoś na zastępstwo dostali trzy godziny ekstra wolne, Shihyun zamiast z resztą członków iść zjeść coś lepszego niż to co zwykle, postanowił pójść w miejsce, w którym dość często szukał natchnienia w czasach, gdy był jeszcze trainee – do opuszczonej sali muzycznej, do której jedyne wejście prowadziło z dachu agencji.  Jung zainteresował się nim kiedyś, ponieważ znajdowało się dość daleko od wszystkich wykorzystywanych ciągle pomieszczeń, a do tego stał w nim stary fortepian, swoją drogą chyba najlepszy, na jakim chłopakowi zdarzyło się grać. Nie znał on dokładnie historii tego pomieszczenia, jednak zaciekawiony tym, dlaczego nigdy nie zabrano stamtąd instrumentu, popytał sunbae i dowiedział się, że w „podniebnym studio” ponoć straszy, i że za każdym razem, gdy ktoś próbuje wynieść stamtąd fortepian, zaczynają się dziać dziwne rzeczy i ostatecznie jeszcze nikomu się to nie udało. Cóż, nawet jeśli mieszkał tam jakiś duch, najwyraźniej nie przeszkadzało mu to, że Shihyun czasem grał na jego instrumencie. Wręcz przeciwnie, młody idol miał czasem wrażenie, że jakaś siła wyższa podsuwa mu tam pomysły na najlepsze piosenki. Na co i tym razem zresztą liczył.

Gdy jednak tamtego dnia dotarł do salki, ze zdziwieniem odkrył, że nie jest tam sam.  Właściwie to nawet nie zdążył wejść do środka, zatrzymał się w drzwiach, widząc jakąś dziewczynę poruszającą się do melodii, którą sama sobie nuciła. Była odwrócona do niego tyłem, więc ani ona go nie zauważyła, ani on nie widział nic poza  jej szczupłą sylwetką i długimi kasztanowymi włosami, spływającymi falą na jej plecy.  Nie wszedł dalej, nie chciał, żeby zdała sobie sprawę z jego obecności. Przez chwilę po prostu stał i patrzył na nią, na jej płynne ruchy, słuchał cichego głosu, nucącego piosenkę, którą znał. Znał ją, dlatego wiedział, że śpiewała ją za wolno, że jej ruchy były zbyt płynne, ten utwór w oryginale był szybszy, bardziej gwałtowny, gdyby miała tańczyć do nagrania, był pewien, że by nie nadążyła, pogubiłaby się już w pierwszej zwrotce. A jednak podobało mu się to, co teraz widział,  coś zupełnie innego niż to, z czym spotykał się na co dzień. Przeszło mu przez myśl, że chciałby z nią zatańczyć, ale szybko odrzucił ten pomysł. Gdy spojrzała na zegarek, a potem niespokojnie w stronę leżącej pod ścianą torby, zrozumiał, że będzie wychodzić.  Ukrył się za rogiem, mając nadzieję, że nie zauważy go, wychodząc. Nie zauważyła, zbyt bardzo się spieszyła, by rozglądać się na boki. On jednak też nie miał okazji zobaczyć jej twarzy. Zastanawiało go, kim była…

Nie miał jednak czasu, by nad tym myśleć. Skoro wyszła, mógł spokojnie wejść do salki i zasiąść przed tak dobrze znanym fortepianem.  Gdy uderzył w klawisze, dźwięki, które rozbrzmiały dookoła, od razu wywołały uśmiech na jego twarzy. Kochał brzmienie tego instrumentu.

Na rozgrzewkę zagrał sobie kilka starszych melodii, swoich i cudzych, tak żeby rozruszać palce. Po jakimś czasie jednak stwierdził, że czas zacząć myśleć o tym, po co naprawdę tu przyszedł. Zwłaszcza ze już wiedział więcej o tym, co chce stworzyć niż jeszcze dwie godziny wcześniej. Po pierwsze, piosenka miała być  spokojna, trochę balladowa, najpiękniejsza, jak się dało. Zdecydowanie w molowych tonacjach, trochę smutna, trochę sentymentalna, trochę tajemnicza… Jeszcze nie wiedział, o czym, ale przynajmniej udało mu się określić nastrój,  jaki chciał uzyskać, a to już był dobry początek.

Chłopak zaczął uderzać w klawisze, starając się dobrać odpowiednie dźwięki i akordy. Na początku niezbyt mu szło, ale w którymś momencie udało mu się zagrać melodię, która była po prostu idealna. Zagrał ją kilka razy. By nie zapomnieć. Wyciągnął też swój zeszyt i zapisał ten fragment w postaci nutowej. Teraz, gdy miał już podstawę piosenki, skomponowanie reszty nie powinno już być bardzo trudne, przynajmniej taką miał nadzieję. Ale to się okaże jutro, dzisiaj już kończył mu się czas, dlatego też szybko pozbierał swoje rzeczy i ruszył w stronę wyjścia. Musiał znaleźć resztę swojego zespołu, zanim zacznie się ich kolejny trening.

***

Kiedy tylko powiedziano im o dodatkowym czasie wolnym, bliźniacy mieli tylko jedno życzenie – zjeść coś dobrego. Nie, nie dobrego. Coś pysznego, najlepszego w całym mieście, coś, co mogłoby im wynagrodzić te godziny spędzone na treningach i codzienne imitacje prawdziwych posiłków. Ich cel był jasno określony i tylko jedno im przeszkadzało w jego zrealizowaniu – nieznajomość okolicy. Gdy dwa lata temu przeprowadzili się do stolicy, mieszkali w kompletnie innej części miasta i tam znali naprawdę dobre lokale. Niestety nie było szans, żeby zdążyli tam pojechać, zjeść i wrócić w ciągu trzech godzin, dlatego musieli znaleźć coś bliżej. A że sami żadnego fajnego miejsca nie znali, to mieli tylko jedno wyjście – popytać hyungów! Zwłaszcza że wiedzieli, iż wszyscy oprócz nich mieszkają w Seulu całe życie. Powinni  więc wiedzieć, gdzie coś zjeść.

- Nie wiem, mieszkałem w zupełnie innej dzielnicy. A w ogóle to i tak muszę coś teraz załatwić – zbył ich lider, gdy tylko zapytali, a po chwili gdzieś zniknął.

- Ja też muszę coś załatwić – stwierdził Yoonsuk, gdy powtórzyli pytanie, na co obrażeni maknae tylko spojrzeli na niego z wyrzutem.

Kto jak kto, ale on powinien im pomóc, przecież zawsze pomagali mu w podkradaniu jedzenia liderowi, i to im się zawsze za to obrywało. I w ogóle to on był zawsze pierwszy, jeśli chodziło o jedzenie. Jakim cudem miał coś innego do załatwienia w porze obiadowej? A może chciał iść na obiad sam, w jakieś super miejsce, o którym nie chciał powiedzieć bliźniakom? Tak czy siak, najmłodsi członkowie zespołu poczuli się przez kolegę zdradzeni, jak on śmiał ich tak wystawić?

- Ja znam jedno miejsce – odezwał się nagle stojący już przy wyjściu Hyunsoo. – Chociaż nie wiem, czy wam się spodoba.

Maknae popatrzyli na siebie i przez chwilę zdawali się jakby prowadzić rozmowę bez słów, by po kilku minutach rzucić jeszcze jedno obrażone spojrzenie Yoonsukowi i odwrócić się do Soo z szerokimi uśmiechami na twarzach.

- Prowadź, hyung! – zarządzili zgodnym chórkiem, a gdy tylko Kim wyszedł z sali, od razu ruszyli za nim, zostawiając zdezorientowanego Kanga samego sobie.

Trzech chłopaków wyszło z agencji jakimś bocznym wyjściem, żeby jakieś zbłąkane fanki nie dopadły ich, gdyby wyszli głównym. Bo tak naprawdę nawet jeśli teoretycznie żadne nie stały pod drzwiami, to zawsze jakieś kręciły się w okolicy. Zawsze.

Później Hyunsoo poprowadził ich jakimiś sobie tylko znanymi wąskimi uliczkami, by w końcu wyjść na jakąś szerszą, wyglądającą zresztą na główną, wzdłuż której szli tylko chwilę, by w końcu wejść w jedne z niepozornie wyglądających drzwi, na których wisiała tylko wywieszka z godzinami otwarcia. Wyglądało dość prosto, dlatego bliźniaki nie spodziewali się zastać w środku niczego niezwykłego. Jakże więc wielkie było ich zdziwienie, gdy wewnątrz ujrzeli restaurację, w której tak na oko musiało być naprawdę drogo.

Teoretycznie nie było tu zbyt wiele przepychu, ale jednak w miejscu tym czuło się klimat wyższych sfer. Na ścianach wisiały obrazy, z których niektóre na pewno widzieli w podręcznikach, inne nie, ale i tak wyglądały pięknie i mogliby się założyć, że to po prostu mniej znane prace znanych artystów, i że przynajmniej kilka z nich to autentyki. Po sali kręcili się kelnerzy, wyglądający niby wyjęci z czarnobiałych filmów o arystokracji... W ogóle wszystko tu było takie, że bliźniakom usta automatycznie ułożyły się w wielkie „O”. A jeszcze żeby tego było mało, to w siedzących przy stolikach gościach rozpoznawali znane twarze celebrytów, głównie aktorów, niektórych nawet z ich agencji, oraz biznesmenów, których pokazywali czasem w telewizji. A pewnie inni panowie w skrojonych na miarę garniturach i panie z markowymi torebkami też byli kimś, kto się w tym kraju bardzo liczył.

- Ale czad – wyrwało się Minkiemu. – Normalnie jak w filmie…

- To może siądziemy i coś zamówimy? – zaproponował Hyunsoo, wskazując na jeden ze stolików przy oknie.

Bliźniacy tylko skinęli głowami i posłusznie ruszyli za kolegą. Gdy już usiedli, niepewnie otworzyli leżące przed nimi menu, bojąc się cen, jakie mogą tam zobaczyć. I które, o dziwo, nie były wcale aż tak wysokie. Tanio też nie było, fakt. Ale zdecydowanie było ich stać na obiad. A same dania też wydawały się bardziej swojskie niż się spodziewali. O co w tym chodziło?

- Dawno tu nie byłem – stwierdził Kim, przeglądając listę dań. – Ostatnio chyba z dwa lata temu. Ale w sumie nic się nie zmieniło.

- Skąd znasz takie miejsce? – J spojrzał na niego podejrzliwie znad swojego menu.

- W liceum chodziłem tu na wagary – uśmiechnął się starszy z chłopaków.

- Dziwne miejsce na wagarowanie – stwierdził J, po czym wycelował palcem w jedną z pozycji na liście potraw. – To biorę. A ty? – spytał, patrząc na swojego bliźniaka.

- Ja chcę to – K wskazał palcem na zupełnie inne danie, które jednak z opisu wydawało się tak  samo dobre. – A tam dziwne, gdybym wiedział, że takie śliczności się tu stołują, też bym tu wpadał częściej, choćby tylko na szklankę wody – dodał po chwili, uśmiechając się do siedzących przy sąsiednim stole dziewczyn ze znanego girlsbandu.

- Dobrze mówisz, polać ci… - zaśmiał się Hyunsoo. – A nie, sorry, wam jeszcze nie wolno pić.

- I na trzeźwo bym je poderwał – odpowiedział K, uśmiechając się zadziornie. – Ale najpierw jedzonko. Są 
w życiu priorytety – stwierdził, gdy kelner podszedł do nich, by przyjąć zamówienie.

Kim zamówił jako pierwszy, a gdy bliźniaki jeszcze dopytywali pracownika o niektóre potrawy, sam spojrzał w  stronę części lokalu zwykle zajmowanych przez biznesmenów, mniejszych i większych, często załatwiających tu sprawy, o których nie za bardzo można było mówić w biurze. Patrzył po twarzach, z których większość nie znał, szukając jednej znajomej, jednak nie zobaczył jej. I sam nie był pewien, czy czuję w związku z tym ulgę czy zawód.

- Kto by pomyślał, że hyung zrywał się z zajęć, żeby popatrzeć na idolki – wyszczerzył się K, gdy już złożyli zamówienie.  – To pewnie przez którąś z nich wstąpiłeś do agencji, przyznaj się.

- Co? Nie – w pierwszym odruchu Hyunsoo zaprzeczył, ale po chwili stwierdził, że w sumie to całkiem niezła wymówka, żeby nie wnikali bardziej. – No, może trochę. Ale tak naprawdę to nie. Po prostu zawsze lubiłem muzykę, to dlatego.

- Jaasne – K przedłużył nieco słowo, by wyraźniej słychać w nim było niedowierzanie. – Sorry na chwilę…

Jego brat i kolega przez chwilę nie wiedzieli, co się dzieje, gdy chłopak nagle wstał od stołu. Dopiero po chwili zorientowali się, że dziewczyny, o których chwilę wcześniej mówił, wstały od stołu i najwyraźniej zamierzały wyjść z lokalu. A maknae nie zamierzał im tak łatwo na to pozwolić. Zresztą nie tylko jeden, bliźniak dołączył do niego zaraz po tym, jak zorientował się, co się dzieje.  Rozmawiali z nimi chwilę, dziewczyny się śmiały, widać, że bliźniacy przypadli im do gustu. Po paru minutach wesołej rozmowy, ustawili się wszyscy razem i K pstryknął fotkę, którą zaraz wstawił na twittera, oznaczając w poście wszystkie dziewczyny. Hyunsoo był pewien, że wszystkie strony o KPopie zaraz napiszą o tym zdarzeniu, jakby w ogóle było o czym pisać.  Ot, zwykłe przypadkowe spotkanie idoli, nic takiego, pewnie nieraz zobaczą się jeszcze w jakichś programach rozrywkowych czy coś.

- Yesss, mam ich numery telefonu, twittery, wszystko… - K uśmiechnął się jak jakiś zwycięzca, siadając z powrotem na swoim miejscu, gdy dziewczyny już wyszły.

- Pewnie i tak ich nie wykorzystasz – stwierdził J, również wracając do stołu.

- Czemu nie? Ładne są, można by gdzieś czasem wyjść razem czy coś. Nie chciałbyś? – Minki popatrzył na swojego brata z niezrozumieniem w oczach.

- I ty myślisz, że będziesz miał na to czas? I one? Zapomnij – zaśmiał się Junki.

- No, jakoś teraz się spotkaliśmy – K wyglądał na kompletnie niewzruszonego sceptyczną postawą brata.

On tam swoje wiedział i tyle. Skoro już był idolem, to chyba mógł się spotykać z pięknymi idolkami, nie? A co do czasu to dla chcącego nic trudnego. Zwłaszcza, że dziewczyny chyba naprawdę ich polubiły. No a on już od dłuższego czasu je lubił, co prawda tylko oglądać na ekranie, ale na żywo też wyglądały dobrze. No i wydawały się całkiem miłe, i pięknie się śmiały, zwłaszcza jedna…

- K, idioto, jedzenie – dotarł do niego po chwili głos bliźniaka, bo przez spotkanie z dziewczynami nawet nie zauważył, kiedy kelner postawił przed nim zamówione danie, które jednak wyglądało tak dobrze, że dla odmiany teraz zapomniał o wszystkim innym oprócz obiadu.

Zresztą pozostałych dwóch chłopaków też zajętych już było swoim posiłkiem. Trzeba było przyznać, że lokal był po prostu idealny. Nie dość, że miał klimat, to jeszcze jedzenie było po prostu wyśmienite. Wcale nie dziwne, że ludzie na stanowiskach przychodzili tu w porze posiłku. Ani to, że celebryci wpadali tu na obiad. Jedyne, co wciąż zastanawiało J’a, to skąd tak naprawdę zwykły licealista mógł wiedzieć o takim miejscu i dlaczego właśnie je wybrał sobie na wagary. Gdyby tylko przez idolki, byłoby tu teraz mnóstwo podobnych chłopaków, albo też fanek, które chciałyby dorwać choćby na przykład ich, Serpenti. A jednak nie było ich tu, była tu tylko śmietanka towarzyska, co sugerowało, że zwykły licealista raczej o takich lokalach nie wiedział. Bliźniaka zastanawiało więc, dlaczego w takim razie Hyunsoo tak dobrze znał to miejsce. Nie zamierzał się jednak teraz za bardzo nad tym zastanawiać. Później pogada z K’em, gdy tamtemu już przejdzie pierwsza fascynacja spotkaniem z członkiniami ulubionego girlsbandu. Teraz lepiej się skupić na jedzeniu, bo było naprawdę, ale to naprawdę wyśmienite.

***

Tak jak podejrzewali bliźniacy, Yoonsuk w czasie przerwy faktycznie miał zamiar iść na obiad bez nich, w znacznie lepsze, przynajmniej jego zdaniem, miejsce niż jakakolwiek restauracja, a mianowicie do mieszkania swojego starszego brata, który razem ze swoją żoną i małą córeczką mieszkał całkiem niedaleko agencji. Oczywiście o tej godzinie jego hyung był w pracy, jednak szwagierka jak zwykle z uśmiechem powitała go w drzwiach, nakarmiła i oczywiście pozwoliła mu nacieszyć się bratanicą, którą kochał prawie tak samo mocno jak jej tatuś i jak na wzorowego wujka przystało, przychodził do niej za każdym razem, gdy tylko miał okazję, z jakąś nową zabawką i wesołymi piosenkami, które mała po prostu uwielbiała. I chociaż rodzice śmiali się, że nie pozwolą Yoonsukowi zrobić z dziewczynki idolki, to on i tak wiedział, że kiedyś będzie z niej gwiazda. W końcu takie rzeczy zostają w rodzinie.

Tym razem spędził z bratanicą prawie dwie godziny i wyszedł niedługo po tym, jak ta zapadła w poobiednią drzemkę, by na spokojnie dotrzeć do agencji przed kolejnym treningiem.  Miał jeszcze trochę czasu, więc  wybrał trochę okrężną drogę, koło stacji metra, gdzie co prawda mógł wpaść na jakie fanki, ale postanowił zaryzykować, osłaniając się jedynie czapką z daszkiem jak najbardziej zasłaniającym twarz. Gdy przed debiutem odwiedzał brata, zawsze szedł tamtędy, bo lubił patrzeć na występy ulicznych artystów, którzy popisywali się w różnych miejscach wzdłuż całej głównej alei. Najbardziej lubił słuchać jednej dziewczyny, która wieczorami grała na gitarze i śpiewała covery różnych znanych piosenek, ale wątpił by była tam o tej porze. Nie znaczyło to jednak, że nie było tam teraz nikogo. Dzieciaki o tej godzinie wracały ze szkoły, więc czasem można było liczyć na niezłą publikę.

Gdy dotarł wystarczająco blisko placu, gdzie zespoły często dawały popisy taneczne, już z daleka usłyszał muzykę. W kręgu zebrało się też całkiem sporo osób, które najwyraźniej podziwiały performerów, niektórzy nawet klaskali do rytmu. Yoonsuk z ciekawości podszedł bliżej, na tyle blisko, by widzieć, co się dzieje. Ku jego zdziwieniu, nie zobaczył na placu kilkuosobowego zespołu, a tylko jednego chłopaka, który jednak dawał całkiem niezły popis. Na głowie miał czapkę, która zasłaniała mu oczy, więc Kang nie rozpoznał go od razu. Dopiero, gdy skończył występ i ukłonił się teatralnie, ściągając nakrycie głowy, młody idol rozpoznał w nim chłopaka, którego prezes przedstawił im tydzień temu. I którego oni odtrącili.

Gdy zdał sobie z tego sprawę, chciał odejść, tak, żeby tamten go nie zauważył. Ale było za późno, Ace już go zauważył. Zresztą nic dziwnego, stał praktycznie naprzeciw niego. Uśmiechnął się i pomachał mu wesoło. Ucieczka byłaby teraz bez sensu.

- Hej – przywitał się Sungjin, gdy już pożegnał publiczność i pozbierał swój sprzęt. – Yoonsuk-sshi, dobrze pamiętam?

- Ta , cześć – Kang odwzajemnił uśmiech.  – Niezły popis.

- Dzięki – Ace z uśmiechem przyjął komplement, jednak nie powiedział nic więcej.

Milczenie trwało przez kilka dłuższych chwil, krępujące milczenie, bo Yoonsuk dziwnie czuł się z tym, że wcześniej głosował przeciw dołączeniu Ace’a, choć właściwie nie miał ku temu żadnych powodów. Jeszcze dziwniej po tym, jak przed chwilą zobaczył piękny występ chłopaka. Dla Serpenti taki talent byłby na pewno cennym nabytkiem.

- Idziesz do agencji? – ciszę przerwał w końcu Sungjin, którego najwyraźniej też zaczęła już ona męczyć.

- Co? A, tak, właśnie wracałem na trening.

- W takim razie możemy pójść razem, i tak miałem wpaść na chwilę do prezesa.

- Spoko – uśmiechnął się Yoonsuk, widząc, że kolega najwyraźniej nie ma do niego żalu o tamto głosowanie.  – Często tu występujesz?

- W liceum występowałem praktycznie codziennie, teraz już bardzo rzadko – odpowiedział Ace, ruszając jako pierwszy w stronę agencji.

- Bo teraz nie masz czasu?

- Tak jakby – przyznał Ace. – Zresztą sam wiesz, treningi są męczące.

- Taaa – Yoonsuk automatycznie skrzywił się na wspomnienie tych najbardziej wymagających ćwiczeń. – I ani dobrego jedzenia nie dają, ani nawet niedzieli nie mamy wolnych, po prostu skandal.

- Fanki by pewnie pozwały agencję, jakby się dowiedziały, jak tu traktują idoli – zaśmiał się Ace.

- Co nie? Już sobie wyobrażam ten tłum fanek przed agencją z transparentami „Dajcie im jeść” – chłopak roześmiał się na własne wyobrażenie.

- To by było całkiem ciekawe – przyznał Sungjin. – Chociaż trochę jakby chodziło o zwierzęta, nie ludzi.

- Przecież jesteśmy zwierzętami, wężami – przypomniał Yoonsuk, wyszczerzając ząbki w szerokim uśmiechu. – I w ogóle…  Muszę to powiedzieć. Przepraszam za to głosowanie tydzień temu.  Ta sytuacji była dziwna.

- Nie przejmuj się tym, byłem pewien, że tak będzie. Lider mnie nie lubi – stwierdził Ace, po czym zamyślił się na chwilę. – I niestety ma powód. W sumie myślałem, że wykopie mnie z większym hukiem.

- Jaki powód? – automatycznie spytał młodszy z chłopaków, zbyt późno uświadamiając sobie, że chyba nie powinien pytać.

- Po prostu powód – uciął temat Lee.  – Ale jak widzisz, jeszcze całkiem nie odpadłem z gry. Być może jeszcze staniemy razem na scenie.

- I nauczysz mnie tańczyć – rzucił entuzjastycznie Yoonsuk.

- Zgoda. A co dostanę w zamian?

Chłopak zamyślił się przez chwilę, zastanawiając się, czy jest w ogóle coś, co robi dobrze. Znaczy na tyle dobrze, by móc uczyć innych, bo w sumie w kwestiach artystycznych był taki sobie przeciętny, w sumie z Serpenti najsłabszy. Ale umiał coś innego, niezwiązanego z muzyką, coś, czego Ace na pewno nie potrafił.

- Nauczę cię gotować! – krzyknął, trochę za głośno, bo kilka osób obróciło się za nimi z zaciekawieniem.  – Kurde... – dodał szeptem, gdy to zauważył, trochę przyśpieszając kroku i ciągnąc kolegę za sobą. Dobrze, że praktycznie byli już pod agencją. Zwłaszcza że czas mu się kończył.

- W takim razie umowa stoi – powiedział Ace, wyciągając rękę, gdy byli już w budynku.

- Stoi – wyszczerzył się Yoonsuk, ściskając wyciągniętą dłoń.  - A teraz muszę spadać, lider mnie zabije jak się spóźnię. Bye bye!

Po tych słowach jeszcze pomachał radośnie na pożegnanie i po chwili zniknął w jednym z wąskich korytarzy odchodzących od głównego holu. W locie zerknął na zegarek. Miał 2 minuty. Jeśli się spóźni lider na pewno go zabije. A jak nie lider, to instruktor. W każdym razie jak się nie pospieszy, to dzisiaj zginie. Dlatego jeszcze bardziej przyśpieszył, zaczynając wręcz biec. Chciał jeszcze żyć….

1 komentarz:

  1. Nie chcę nic mówić, ale strasznie utożsamiam się z pierwszymi zdaniami, robiąc tylko drobne modyfikacje i zmieniając je na: "Kolejny tydzień minął studentom dość spokojnie, o ile można tak nazwać dni od rana do nocy zapchane ciągłą nauką do kolokwiów, odpowiedzi, testów, egzaminów... Ogólnie wszystkim, czego tylko ktokolwiek mógłby wymagać od młodych ludzi uczęszczających na studia. (...) Ciężko im było znaleźć czas na cokolwiek innego, chociaż wszyscy i tak zawsze znaleźli chwilę, by podzielić się z fankami jakimś zdjęciem czy przemyśleniami na twitterze/facebooku/czymkolwiek, no a inni jakimś cudem znaleźli czas na dokończenie czytania fanficka/przejrzenia xxxxx stron." I o! Tyle z przemyśleń na temat pierwszym zdań ze strony studentki, której zbliża się sesja ;p

    Ale zdrada... jak Yoonsuk mógł nie pomóc bliźniakom jakiegoś lokalu, gdzie mogliby dobrze zjeść... Na ich miejscu bym go śledziła i dowiedziała się co to za ważna sprawa ;p Ale w sumie dobrze, że postawili sobie za priorytet jedzenie, bo nie zapoznać się z taką restauracją to grzech ;p

    I ciekawe na co Ace'owi nauka gotowania *myśli i czeka na dalszą część xDD*

    OdpowiedzUsuń